Autor : Marta Markiewicz
2022-10-06 09:00
Resort zdrowia chce, by lekarze innych specjalności niż anestezjolodzy mogli wprowadzać pacjentów w stan sedacji. Chodzi o znieczulenie do zabiegów, które teoretycznie nie wymagają intubacji pacjentów - czyli zapewnienia ich wsparcia oddechowego specjalistycznym sprzętem. W przygotowanych przepisach ministerstwo zaproponowało, by np. interniści, kardiolodzy czy gastroenterolodzy mogli zdobywać nową umiejętność na podstawie certyfikowanych kursów. Pomysł ten nie znalazł zrozumienia wśród lekarzy, którzy na co dzień zajmują się znieczulaniem pacjentów i mają świadomość ryzyka, jakie niesie za sobą wprowadzenie pacjenta w stan sedacji.
Damian Patecki, anestezjolog i członek Naczelnej Rady Lekarskiej, zaapelował do wiceministra Piotra Brombera, by w procesie stanowienia prawa uwzględnił głos ekspertów i nie włączał sedacji do katalogu umiejętności lekarzy. Powołuje się na bezpieczeństwo pacjentów. To pokłosie projektu rozporządzenia o lekarskich umiejętnościach. Zdaniem środowiska anestezjologów może ono przynieść więcej szkód niż korzyści. Dlaczego?
- Jako przedstawiciel środowiska lekarskiego, zwróciłem się do pana ministra Piotra Brombera z pokorną prośbą, by ten - jako urzędnik państwowy realizujący swoje ustawowe kompetencje - zechciał wziąć pod uwagę głos środowiska lekarskiego w procesie stanowienia prawa - podkreślił w rozmowie z redakcją CwZ Damian Patecki. Wskazał, że projektowane rozporządzenie w sprawie umiejętności zawodowych lekarzy i lekarzy dentystów to uzupełnienie wykonawcze do realizowanej ustawy o zawodzie lekarza. Jak sam przyznał, regulacja ta to efekt konsensusu wypracowanego po proteście głodowym w 2017 roku (pisaliśmy o nim w materiale: Projekt rozporządzenia w sprawie umiejętności zawodowych).
Naczelna Rada Lekarska wystosowała szereg uwag do projektowanego dokumentu, jednak z punktu widzenia bezpieczeństwa pacjentów kluczową kwestią jest możliwość uzyskania certyfikowanej umiejętności pozwalająca na sedację przy krótkich zabiegach była wyłączona z katalogu umiejętności.
- Kluczową rzeczą, która łączy Polskie Towarzystwo Anestezjologii i Intensywnej Terapii i Związku Zawodowego Anestezjologów, jest prośba o to, żeby umiejętność sedacji w krótkich zabiegach została wyłączona z katalogu umiejętności lekarzy - wskazał Damian Patecki. Obecnie w naszym systemie ochrony zdrowia jedynymi lekarzami, którzy właściwie mogą zaintubować pacjenta i monitorować go w trakcie zabiegów, są lekarze anestezjolodzy.
- Lekarzami innych specjalizacji, którzy byliby najbliżej tych umiejętności, są lekarze medycyny ratunkowej. Natomiast Ministerstwo Zdrowia wprost chce, by do sedacji pacjentów był uprawnionym.in. internista, gastrolog i czy inni lekarze, którzy zdecydują się na pozyskanie tej umiejętności - wskazał Damian Patecki.
Obawy lekarzy anestezjologów sprowadzają się przede wszystkim do kwestii bezpieczeństwa pacjentów. - Prowadząc sedację należy dysponować bardzo szeroką wiedzą. Z mojego punktu widzenia jest to procedura trudniejsza niż wprowadzenie pacjenta w stan znieczulenia ogólnego, gdzie zabezpieczamy drogi oddechowe chorego przez zaintubowanie. Natomiast gdy prowadzę pacjenta na własnym oddechu, wówczas przez cały czas trwania zabiegu muszę monitorować stan świadomości pacjenta - tak by nie czuł bólu i strachu, a jednocześnie procedura była możliwa do przeprowadzenia - przekonuje Damian Patecki. Dodał również, że w czasie przeprowadzania zabiegu w sedacji może dojść do sytuacji, w której pacjent będzie wymagać zaintubowania. Zapytany o potencjalne powikłania krótkiej sedacji odpowiedział, że "tradycyjna, surowa szkoła anestezjologii mówi o dwóch istotnych powikłaniach w anestezjologii - śmierci i ciężkim niedotlenieniu".
- Uważam, że prawo powinno przede wszystkim chronić pacjenta, szczególnie w polskich warunkach, w których często króluje kultura bylejakości i lekceważenia norm prawnych - wskazuje Damian Patecki i porównuje to do szkolenia pilotów. - Jeśli szkolimy pilotów awionetek, to nie dajemy im od razu możliwości latania dużymi samolotami pasażerskimi - o tej kulturze pracy i szkolenia musimy rozmawiać - dodaje.
Lekarze mają więc uzasadnione wątpliwości dotyczące luzowania wymagań. Wskazują, że głównymi beneficjentami tych zmian będą prywatne gabinety, które będą oferować nieświadomym pacjentom przeprowadzenie zabiegów w sedacji bez udziału anestezjologa. Pojawiają się głosy, że pozwoli to niektórym podmiotom obniżyć koszty funkcjonowania.
Nie jest tajemnicą, że anestezjologia to dziedzina, w której braki kadrowe są szczególnie widoczne. W całym kraju, według danych Naczelnej Izby Lekarskiej, zawód anestezjologa wykonuje 7313 lekarzy, z czego 6127 ma tytuł specjalisty, natomiast 1186 ma specjalizację I stopnia. Na braki kadrowe narzekają nie tylko prywatne podmioty, ale również szpitale. Opublikowany w marcu tego roku raport z kontroli NIK w szpitalach na Podkarpaciu ujawnił, że tylko w połowie skontrolowanych placówek zatrudniono wymaganą liczbę specjalistów anestezjologii i intensywnej terapii. W efekcie okazywało się, że lekarz „rekordzista” pracował przez 288 godzin, czyli 12 dób bez przerwy.
Polecamy również:
Pielęgniarki. CKU z Wrocławia oferowało kursy nie posiadając uprawnień
Prof. P. Jankowski: leczenie po zawale wciąż do poprawy (wideo)