Autor : Anna Gumułka
2024-04-25 12:30
Ludzi, których zamierzamy wysłać w kosmos, bardzo dokładnie badamy. Szkolimy ich też, jak reagować na sytuacje awaryjne, w tym na różne wypadki, natomiast przede wszystkim zapobiegamy wszelakim wypadkom, bo pamiętajmy, że złamanie nogi na Ziemi to nie jest to samo, co złamanie nogi w kosmosie - mówi Anna Fogtman, członkini Zespołu Medycyny Kosmicznej w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) w Kolonii, która kieruje operacjami ochrony radiologicznej w Europejskim Centrum Astronautów.
Anna Fogtman udzieliła nam wywiadu podczas Forum Medycyna 2.0, zorganizowanego w kwietniu przez Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach.
Anna Gumułka, Cowzdrowiu.pl: Czym zajmuje się obecnie medycyna kosmiczna?
Anna Fogtman: Medycyna kosmiczna dzisiaj i jeszcze przez długi czas będzie bardzo "nudną" domeną, ponieważ jest to głównie medycyna prewencyjna. Ludzi, których zamierzamy wysłać w kosmos, bardzo dokładnie badamy. Szkolimy ich też, jak reagować na sytuacje awaryjne, w tym na różne wypadki, natomiast przede wszystkim zapobiegamy wszelakim wypadkom, bo pamiętajmy, że złamanie nogi na Ziemi to nie jest to samo, co złamanie nogi w kosmosie. Po pierwsze - w kosmosie gorzej zrastają się kości, dlatego że dochodzi do ich zwapnień, a po drugie lądowanie z gigantycznymi przeciążeniami - a w awaryjnych sytuacjach może do takich dochodzić, choć trwają one nanosekundy - dla złamanej nogi może się zakończyć tragicznie. Na pokładzie międzynarodowej stacji kosmicznej znajduje się apteczka z lekami, znajdują się tam też sprzęty takie jak defibrylator, stetoskop, jak oftalmoskop do badania gałki ocznej i astronauci są szkoleni, jak się badać, natomiast jeśli chodzi o inwazyjne procedury np. z zakresu chirurgii, to unikamy ich w kosmosie i myślę, że będziemy unikali dalej.
Czyli wiedza kosmonautów o medycynie jest większa niż przeciętnego człowieka?
Myślę, że tak, dlatego że oni zarówno podczas treningu podstawowego, czyli jeszcze przed oficjalną certyfikacją jako astronauci, przechodzą szkolenie z zakresu wiedzy medycznej i efektów, jakich można spodziewać się po fizjologii człowieka w kosmosie. Natomiast podczas przygotowania do misji przechodzą już porządne szkolenie, podczas którego uczą się właśnie różnych procedur medycznych: szycia ran, wyrywania zębów i przede wszystkim ratowania życia bezpośrednio, czyli resuscytacji - tak, żeby móc sobie poradzić w każdej takiej sytuacji samodzielnie.
Podbój kosmosu przekłada się na osiągnięcia naukowe, które służą nam też na Ziemi. Czy są jakieś obszary medycyny medycyny kosmicznej, które mogą zaowocować poprawą zdrowia mieszkańców Ziemi?
Tak, myślę, że jest tutaj duże pole do rozwoju. Zacznę od własnej działki - rozwijając badania specyficzne, kierowane na promieniowanie kosmiczne i na reakcje systemów biologicznych na promieniowanie kosmiczne, będziemy umieli lepiej oszacować długofalowe skutki zdrowotne pacjentów po hadronoterapii, czyli po terapii albo protonowej albo cięższymi jonami. Właśnie ten komponent promieniowania kosmicznego jest jednym z najistotniejszych, jeśli chodzi o skutki zdrowotne i teraz jest najbardziej badany, jeśli chodzi o research kosmiczny i w niego Europejska Agencja Kosmiczna bardzo inwestuje. Tutaj widzę więc pewną synergię, która może mieć bezpośredni wpływ na dobrostan pacjentów onkologicznych. Natomiast jeśli chodzi o medycynę poza ochroną radiologiczną, to bardzo dużo inwestujemy w optymalizację urządzeń, które będziemy zabierali w kosmos, czyli na przykład autonomiczne rozpoznawanie obrazów ultrasonograficznych i autonomiczną diagnostykę. I tu zarówno inwestuje się w optymalizację tych urządzeń tak, żeby były lżejsze, prostsze w obsłudze, mniejsze, tak żebyśmy mogli zabrać więcej ładunku na stację kosmiczną, ale także w to, żeby te urządzenia były wsparte narzędziami na podstawie sztucznej inteligencji czy wirtualnej rzeczywistości - tak, żeby astronauci i astronautki mieli wsparcie, kiedy nie będą mogli bezpośrednio, w czasie rzeczywistym porozmawiać z lekarzami czy specjalistami na Ziemi. Można więc powiedzieć, że badania kosmiczne już służą ochronie zdrowia ludzi mieszkających na Ziemi.
Przypominamy także:
AI wybierze najlepszego dla nas psychologa i metodę terapii?
Czym Pani zajmuje się w Europejskiej Agencji Kosmicznej? Co to znaczy „ochrona radiologiczna astronautek i astronautów”?
Ochrona radiologiczna to jedna z ważniejszych dziedzin medycyny kosmicznej, która jest nakierowana na ochronę zdrowia ludzi, których wysyłamy w kosmos. Zapobiegamy negatywnym skutkom promieniowania jonizującego, na które astronauci są narażeni. Staramy się po pierwsze tę ekspozycję zminimalizować, a po drugie - zredukować negatywne skutki, które mogą potencjalnie się pojawić.
Na Ziemi też jesteśmy poddani promieniowaniu jonizującemu. Rozumiem, że w kosmosie jest go znacznie więcej.
W kosmosie promieniowanie jonizujące jest inne niż to, którego doświadczamy na Ziemi, jest ono bardzo zróżnicowane pod kątem różnego typu cząsteczek i energii. Dlatego też ochrona radiologiczna jest trochę inna - nie całkowicie inna, korzystamy z tych procedur, które już istnieją, zostały opracowane na Ziemi np. w celu ochrony pracowników nuklearnych, natomiast jest ona nakierowana typowo na promieniowanie jonizujące w kosmosie, które od tego naziemnego się różni.
A czym grozi, jeśli chodzi o ludzki organizm?
Promieniowanie jonizujące ma krótko- i długofalowe skutki. Do skutków krótkofalowych możemy zaliczyć potencjalnie objawy takie, jak nawet ostry syndrom choroby postradiacyjnej. Już w trakcie trwania misji może dochodzić do skutków krótkofalowych, czyli takich ostrych efektów, które mogą bezpośrednio zagrozić zdrowiu i życiu człowieka. Oczywiście przed takimi efektami staramy się uchronić, staramy się im zapobiec poprzez osłony, na tyle grube czy gęste i wybudowane z materiałów o niskiej liczbie atomowej, aby ryzyko wystąpienia takiego ostrego syndromu zminimalizować. Natomiast może dojść jeszcze do efektów tak zwanych stochastycznych, czyli długofalowych i one mogą wystąpić w ciągu całego życia człowieka po ekspozycji na promieniowanie jonizujące. I tutaj mówimy o mutacjach somatycznych, a także o degeneracji tkanek. Z badań na zwierzętach wynika również, że może dochodzić do zaburzeń typowo neurologicznych, jak utrata pamięci, zaburzenie funkcji kognitywnych, przed którymi chcielibyśmy astronautów ochronić, ale też umieć oszacować ich ryzyko, czyli umieć przed misją kosmiczną powiedzieć, czy i kiedy może do takiego objawu dojść u człowieka.
Przypominamy także:
EHDS - europejska przestrzeń danych dotyczących zdrowia coraz bliżej
Na razie niewiele ludzi lata w kosmos - jak Pani sądzi, jak będzie to wyglądało za, powiedzmy, pięćdziesiąt lat? Czy kolonizacja innych globów jest czymś realnym?
Nie jestem zwolenniczką słowa kolonizacja, dlatego że ono wskazuje na pokonanie jakiegoś wroga, a ja myślę, że loty w kosmos są uzasadnione moralnie i finansowo tylko wtedy, kiedy przynoszą wiedzę i benefity, nie szkodząc na przykład środowisku danej planety. Myślę, że nie będziemy w stanie w ciągu stu najbliższych lat skolonizować innej planety, czy też zamieszkać tam i żyć tak, jak żyjemy na Ziemi. Natomiast nie mam wątpliwości, że na Księżycu zbudujemy stałą bazę księżycową, do której będziemy latać, żeby eksplorować powierzchnię Księżyca i dowiadywać się nowych rzeczy o pochodzeniu wszechświata i pochodzeniu Ziemi i być może wydobywać minerały z Księżyca. Tak, będzie na pewno więcej tych lotów. Niska orbita okołoziemska zostanie skomercjalizowana - będą tam operowały podmioty komercyjne, od których my - w sensie podmioty publiczne, tak jak Europejska Agencja Kosmiczna - będą wynajmowały przestrzeń. I pewnie tych lotów na niską orbitę będzie więcej, plus będą stałe loty na Księżyc, zarówno na orbitę wokół Księżyca, jak i sam Księżyc. Nie przewidywałabym, że to będzie wielokrotnie, dziesięciokrotnie czy stokrotnie więcej lotów i osób, natomiast ta obecność nasza będzie zdywersyfikowana i na pewno zwiększona.
Jak się Pani znalazła w Europejskiej Agencji Kosmicznej?
Zaaplikowałam na ogłoszenie o pracę. Nie szukałam specjalnie pracy w Europejskiej Agencji Kosmicznej, aczkolwiek dostawałam newsletter i tam pojawiła się pozycja, która mnie zainteresowała, zaaplikowałam i jestem.
Jakie było Pani wcześniejsze doświadczenie zawodowe?
Typowo akademickie, to znaczy pracowałam jedenaście lat na polskich uczelniach i w Polskiej Akademii Nauk, nie miałam kontaktu z przemysłem kosmicznym z profesjonalnego punktu widzenia. Studiowałam we Wrocławiu biotechnologię i później również dołączyłam do Uniwersytetu Warszawskiego, czyli mam ukończone dwie uczelnie polskie, a po zakończonych studiach i we Wrocławiu, i w Warszawie, gdzie studiowałam biologię i biotechnologię, przeniosłam się do Warszawy, gdzie rozpoczęłam współpracę z Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego. I tam w projektach typowo interdyscyplinarnych spędziłam cztery lata, po czym dołączyłam do jednego z zespołów Polskiej Akademii Nauk, gdzie już pracowałam jako pracownik naukowy, zajmując się wysokoprzepustowymi technologiami w biologii molekularnej. Wyzwania, które są w Europejskiej Agencji Kosmicznej są bardzo ciekawymi, naukowymi wyzwaniami, do których mogę podchodzić tak samo, jak do projektów akademickich.
Polecamy także:
Rusza nabór wniosków realizatorów rządowego in vitro
154 mln istnień uratowanych dzięki szczepieniom - 50 lat programu WHO
Wyroby medyczne: KE bada, czy Chiny stosują nieuczciwą konkurencję
Dziennikarka z blisko 25-letnim doświadczeniem. W latach 1999-2022 w PAP relacjonowała wydarzenia na Śląsku i w kraju, specjalizując się w tematyce zdrowotnej, społecznej, naukowej i kulturalnej. W 2004 była korespondentką PAP w Londynie. Kontakt: anna.gumulka@cowzdrowiu.pl