Autor : Jakub Wołosowski
2022-09-16 09:16
Gdy sytuacja pandemiczna w Polsce była znacznie poważniejsza niż dziś, a obostrzenia w pełni, to rząd wprowadził tzw. dodatek covidowy, czyli dodatkowe pieniądze dla tych, którzy pracowali na pierwszej linii frontu walki z COVID-19. Jednak nie wszyscy je dostawali, np. lekarze zatrudnieni na kontraktach, chociaż powinni. Teraz zapadł ważny wyrok w jednej z takich spraw.
Dodatek covidowy przysługiwał osobom, które pracowały z osobami chorymi na COVID-19 lub podejrzanymi o zakażenie SARS-CoV-2. Jednak nie z automatu. Dyrekcja szpitala musiała wpierw zgłosić takiego pracownika do Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ). Jednak nie zawsze tak się działo, nie rzadko dochodziło do takich sytuacji, że lekarz nie był zgłaszany do Funduszu pomimo tego, że spełniał wszystkie wymogi.
W efekcie wielu lekarzy szło później do sądu, zwłaszcza, że pieniądze przysługujące im w ramach dodatku potrafiły być niemałe. Jak np. w przypadku pewnego lekarza z woj. Kujawsko-Pomorskiego, w którego sprawie zapadł wyrok sądu cywilnego w Toruniu. To pierwszy wyrok tego typu w przypadku medyka zatrudnionego na kontrakcie, poprzednie dotyczyły lekarzy zatrudnionych na umowę o pracę.
Medyk złożył pozew o zapłatę 15 tys. zł odszkodowania za to, że dyrekcja szpitala nie zgłosiła go do NFZ i sąd orzekł na jego korzyść.
Dyrekcja szpitala tłumaczyła, że dodatek covidowy lekarzowi się nie należy, bo odmówił on pracy na specjalnie dedykowanym oddziale covidowym. Jednak lekarz pracował na jednym z pozostałych oddziałów, a przede wszystkim na Izbie Przyjęć, do której zgłaszały się osoby chore na COVID-19 lub zakażone SARS-CoV-2.
Sąd po zapoznaniu się z dowodami orzekł, że dodatek jak najbardziej jest zasadny. Wskazał, że "na Izbie Przyjęć zgłaszały się do powoda pacjenci z nagłymi problemami zdrowotnymi, co do których celem było jak najszybsze przeprowadzenie leczenia, a zatem nie przeprowadzano im testów na obecność wirusa. Pacjentom tym dokonywano jedynie pomiaru temperatury oraz zbierano informację odnośnie ewentualnego zakażenia. Te sposoby jednak nie były wystarczające do stwierdzenia zakażenia. Nie można również pomijać faktu, iż w listopadzie 2020 roku był znaczny przyrost zachorowań. Niewątpliwie zatem powód miał bezpośredni kontakt z osobami z podejrzeniem zakażenia wirusem".
Zbliża się formalny koniec światowej pandemii. Kiedy decyzja WHO?
Jakby tego było mało, to sąd przytoczył dane z dokumentacji medycznej. Wynika z nich, że wśród pacjentów leczonych na oddziale 3 osoby miał pozytywny wynik testu covidowego, a u kolejnych 3 istniało duże ryzyko zakażenia.
Sąd wskazywał, że przyznanie dodatku covidowego nie może być uzależniane od ilości pacjentów zarażonych COVID-19 lub z podejrzeniem zakażenia, ani od faktu odmowy, jak w tym przypadku, pracy na oddziale covidowym. Tak na marginesie odmowę sąd uznał za "przejaw odpowiedzialności powoda", bo był on pediatrą, a na oddziale covidowym miał leczyć osoby dorosłe. Sąd zauważył, że chociażby z powodu chorób współistniejących, specyfika leczenia takich pacjentów jest inna, a "powód nie chciał narażać zdrowia pacjentów poprzez brak kompetencji w tym zakresie działalności".
Pozytywnie na temat wyroku sądu z Torunia zareagował Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. W komentarzu zamieszczonym na stronie OZZL możemy przeczytać, że ten "do samego końca apelował do dyrektorów szpitali, aby występowali do NFZ o środki na dodatki covidowe, przysługujące lekarzom, zgodnie z wnioskami tych lekarzy (którym dodatki przysługiwały wg treści odpowiedniego >>polecenia<< MZ)".
Tak się jednak nie działo, dyrektorzy ignorowali apele związku w sprawie interpretacji przepisów.
"Przytaczany na wstępie wyrok sądu pokazuje, że OZZL właściwie odczytał treść przepisów regulujących przyznawanie dodatków covidowych, a niektórzy dyrektorzy – źle odczytali. Dzisiaj szpitale, zarządzane przez tych dyrektorów będą musiały – zgodnie z wyrokami sądów - wypłacać dodatki covidowe z własnych środków (zamiast z dodatkowych środków z NFZ przeznaczonych na te dodatki). Jeżeli to nie jest niegospodarność, to jak to nazwać?" - czytamy w komunikacie Zarządu Krajowego OZZL.
Rak trzustki – innowacja potrzebna od zaraz
Koronawirus 9-14 września: 29 tys. zakażeń, ponad 100 zgonów