Autor : Aleksandra Kurowska
2023-06-16 14:42
Największe pozytywne zmiany w systemie finansowania opatrunków od 2012 r. – tak branża oraz zainteresowane środowiska określają efekt prac prowadzonych od ponad dwóch lat wspólnie z resortem zdrowia. Jak poinformował nas dziś wiceminister zdrowia, nowe grupy limitowe będą obowiązywać od lipca, wraz z nową listą refundacyjną. Ta opublikowana ma zostać w piątek wieczorem.
- W nowej liście refundacyjnej leczenie ran będzie na nowo opisane. Została wykonana bardzo duża praca wraz z branżą wyrobów medycznych, mieliśmy wiele wspólnych spotkań. W sumie były trzy podejścia Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji do tego tematu i ostatecznie udało nam się uzgodnić rozwiązania korzystne dla pacjentów na które, co ważne, zgodziły się wszystkie podmioty odpowiedzialne - podkreśla wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski. Kompleksowa zmiana wymagała bowiem zmian wszystkich wcześniej wydanych decyzji refundacyjnych. - Po kilkunastu latach dokonaliśmy rewizji grup limitowych - wyjaśnia. A to od grup zależy m.in. poziom dopłat pacjentów do wyrobów medycznych.
AKTUALIZACJA: jest już opublikowany projekt listy refundacyjnej
- Będą możliwe mniejsze dopłaty ze strony osób potrzebujących tych wyrobów. Opatrunki będą dobrane do poszczególnego typu ran, do poszczególnych parametrów efektywności opatrunków, czyli będzie zdecydowanie więcej grup limitowych, w związku z tym będą niższe koszty ponoszone przez pacjentów - mówi redakcji CowZdrowiu.pl wiceminister zdrowia.
Na czym polegają zmiany? O ich techniczne aspekty spytaliśmy ekspertów. Z obecnych 14 grup ma być stworzonych 30, z dokładnym opisem dotyczącym technologii i zastosowania, co ułatwi preskrypcję lekarzom. W nowych grupach znajdą się wyroby zbliżone pod względem technologicznym oraz funkcji, jakie ogrywają w procesie leczenia. Nowe opisy poszczególnych grup pozwolą na łatwiejszą ordynację, gdyż wskazywać mają dokładnie, do jakiego rodzaju rany są przeznaczone (np. do ran zakażonych, w dużym wysiękiem). Jednolitość w grupach pozwoli na realną możliwość zamieniania wyrobów na poziomie aptecznym a przede wszystkim zwiększy dostępność dla pacjentów.
- Jesteśmy w wyjątkowym momencie, który rozszerza nam dostępność do nowoczesnych opatrunków. Czekaliśmy na to od kilku lat, i choć nie jest to jeszcze idealny system, jest to spory krok do przodu – mówi dr hab. Beata Mrozikiewicz-Rakowska, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Ran.
Ta organizacja, wraz z kilkoma innymi, reprezentującymi ekspertów i pacjentów, oraz zrzeszającymi producentów, w 2021 r. apelowała do wiceministra zdrowia Macieja Miłkowskiego o uporządkowanie istniejących grup limitowych w zakresie opatrunków specjalistycznych, przekonując, że wprowadzenie prawidłowej, zgodnej z aktualną wiedzą struktury polepszy znacząco efektywność kliniczną i finansową procesu leczenia.
Według ekspertów szacuje się ,że w Polsce około miliona osób boryka się z problemem ran, z czego pół miliona to osoby z raną przewlekłą. Często w wyniku braku dostępu chorego na czas do wyspecjalizowanych jednostek zajmujących się leczeniem ran z małej rany powstaje duże owrzodzenie, zagrażające utratą kończyny, a nawet zgonem. Szacuje się, że rocznie dochodzi do kilkudziesięciu tysięcy zgonów z powodu nieprawidłowego leczenia lub nieleczenia ran. Dodatkowo, Polska nadal znajduje się w niechlubnej czołówce europejskiej, jeśli chodzi o amputację stóp u osób z cukrzycą – jest to około 7 tys. zabiegów rocznie. Tymczasem w Polsce łącznie mamy ok. 15 wielodyscyplinarnych ośrodków leczenia ran, w których w 2022 r. leczyło się 2 tys. osób. To zaledwie 0,2 proc. pacjentów potrzebujących takiej opieki.
Leczenie ran: najsłabszy PR wśród wszystkich schorzeń?
Rozwiązanie wymaga działań kompleksowych. Jednak obecnie, w opinii ekspertów, jesteśmy zakładnikami leczenia długiego, nieefektywnego, pozornie taniego, ale generującego olbrzymie koszty. Potrzebujemy natomiast dostępu do nowoczesnych metod, nowoczesnych opatrunków, które przyspieszają leczenie i czynią je w ostatecznym momencie tańsze. Zmiany w grupach limitowych to tylko jeden z elementów koniecznych do przeprowadzenia zmian.
Obecny system finasowania wyrobów medycznych, do których zaliczają się opatrunki, opiera się na tych samych zasadach jak ten dotyczący leków – w danej grupie limitowej powinny znajdować się leki z tą samą substancją czynną, czyli podobne do siebie. Limit finansowania wyznacza najtańszy, a pacjent dopłaca różnicę pomiędzy ceną produktu a kwotą finansowaną przez NFZ. W przypadku opatrunków ten system nie do końca się sprawdza, ponieważ grup jest zbyt mało i trafiają do nich produkty zbyt zróżnicowane, np. proste i złożone technologicznie. Wówczas prosty produkt wyznacza limit dla bardziej specjalistycznego i znacznie droższego. W efekcie pacjenci ponoszą większe koszty. Kilka lat temu przykładem takiej sytuacji byli chorzy na EB (pęcherzykowe oddzielanie się naskórka) – opatrunki dla nich znacząco zdrożały, ponieważ do grupy limitowej, w której znajdowały się używane przez nich specjalistyczne produkty, trafił produkt prosty, wyznaczając podstawę limitu. Zwiększenie liczby grup ma to zmienić. I przełożyć się na niższe ceny (mniejsze dopłaty dla pacjentów).
- Pracowaliśmy nad propozycją zmian przez ostatnie dwa lata bardzo intensywnie, gdyż rozrastające się grupy i spadające limity przyczyniły się do zmniejszenia dostępu do wysokotechnologicznych wyrobów medycznych – mówi Agnieszka Wiśniewska, prezes OPPM Technomed.
Przypomina, że obecny kształty grup to stan z 2012 r., powiększony o kilka nowych w ciągu ostatnich 10 lat. - Szybki rozwój sektora medycznego spowodował, ze ciężko było wprowadzić innowacyjne wyroby, a w szczególności uzyskać cenę, jaka pozwalałaby na wnioskowanie o refundację. Z drugiej strony obserwowaliśmy rosnący problem pacjentów, których nie było stać na wykupienie opatrunków, co przekładało się na wydłużenie czasu leczenia rany. To wszystko spowodowało powołanie grupy projektowej i szukanie rozwiązań pozwalających na uporządkowanie struktury grup, tak aby zwiększyć dostępność i przede wszystkim, żeby w poszczególnych grupach znajdowały się wyroby odpowiadające sobie pod względem budowy i funkcji. Stad też nowe opisy grup wskazujące bezpośrednio na rodzaj i zastosowanie opatrunku – dodaje Agnieszka Wiśniewska.
Beata Mrozikiewicz-Rakowska również wskazuje, że brak refundacji jest podstawową, a niekiedy jedyną barierą, w dostępie do nowoczesnych produktów. – Pacjent może pozyskać prawie każdy produkt, który jest na rynku. Problemem jest możliwość refundacji dla chorego, który – w zależności od tego, jaka to jest rana – wydaje na to zwykle duże środki. Tu jest problem. Bo wszystko, co jest na świecie można sobie sprowadzić, barierą jest refundacja. Takim chlubnym przykładem z którym możemy się porównywać, są Czechy, gdzie wszystkie opatrunki są refundowane – podkreśla.
Rzeczywiście, w pracach nad nowymi rozwiązaniami kierowano się zarówno danymi klinicznymi, jak i praktycznymi rozwiązaniami z innych krajów, m.in. właśnie z Czech. To, że udało się wypracować nowy kształt grup, to zasługa współpracy całego środowiska: ekspertów, resortu zdrowia i AOTMIT oraz producentów.
- Rzadko się zdarza, że 14 dużych podmiotów będących bezpośrednią konkurencją siada przy stole i szuka rozwiązań systemowych, które wpłyną na polepszenie opieki nad pacjentem z raną w Polsce. Wydaje się, że to jeden z nielicznych projektów, gdzie udało uzyskać się konsensus. Ten przykład pokazuje, ze można pracować dla wspólnego dobra. Mam nadzieję, ze nowy kształt grup pozwoli na szybsze leczeni pacjentów z ranami, szczególnie że dotyczy ten problem większości społeczeństwa. Są to bowiem zarówno osoby po operacjach, diabetycy, osoby na naświetlaniach oraz dzieci – zaznacza Agnieszka Wiśniewska.
Refundacja: jest już projekt marcowej listy, część zmian zablokowano
Jednak leczenie ran to – jak podkreśla Beata Mrozikiewicz-Rakowska – nie tylko opatrunki. – Ważne są także: możliwość używania takich urządzeń jak terapia podciśnieniowa, możliwość stosowania małych komór tlenowych czy dużej terapii hiperbarycznej bardziej powszechnie, no i terapii rewaskularyzacyjnej, czyli dostęp do chirurga naczyniowego przeszkolonego w zakresie istniejących możliwości. Potrzebna jest także zmiana definicji rany przewlekłej, która dziś mówi o 6-8 tygodniach bezskutecznej terapii, a często to już za późno na wdrożenie specjalistycznego leczenia (warto działać, zanim rana stanie się przewlekłą). No i zintegrowania tego systemu. Bo tym, co jest naszym głównym problemem, to fakt, że chory dociera do nas za późno. Nie ma badań przesiewowych, dzięki którym skierowano by go we właściwe miejsce we właściwym czasie – wskazuje ekspertka.
Ten problem rozwiązać ma kolejny projekt, w które zaangażowane jest Polskie Towarzystwo Leczenia Ran. Podczas zjazdu, odbywającego się właśnie (15-17 czerwca) w Kazimierzu Dolnym, eksperci przyjąć mają deklarację dotyczącą docelowego kształtu opieki nad chorym z raną (tzw. Deklaracja Kazimierzowska). – Jednocześnie to będzie taki zaczyn do kształtowania certyfikowanych ośrodków leczenia ran, będą tworzone programy leczenia wszelkich typów ran, które najczęściej są reprezentowane wśród naszych chorych. I z tą inicjatywa już wstępnie zgłosiliśmy się do ministerstwa – informuje Beata Mrozikiewicz-Rakowska.
Co jest do zrobienia w pierwszej kolejności? - Przede wszystkim dobra organizacja systemu, która wspomoże chorego w szybszym dostępie do takich procedur, które są mu najbardziej potrzebne. Myślę o rewaskularyzacji, a więc dostępie do nowoczesnej chirurgii naczyniowej, to jest bardzo ważne, poza tym też oczywiście terapia podciśnieniowa w szerszym zakresie, dostępna też w lecznictwie ambulatoryjnym, no i rozszerzenie definicji rany przewlekłej. Chodzi o kwestie i organizacyjne, i narzędziowe – czyli dostępności do konkretnych produktów, leków, urządzeń, wreszcie do procedur takich jak rewaskularyzacja, gdzie dostęp jest naprawdę mocno ograniczony, wydłużony, a to od tego często zależy, czy będzie można uniknąć amputacji – wylicza ekspertka.
- Nasza deklaracja ma służyć temu, żeby w każdym regionie była na tyle rozbudowana sieć ośrodków, że chory nie będzie musiał jeździć daleko do wyspecjalizowanej placówki – dodaje. Jak jednak zastrzega, budowa takiego systemu zajmie od 3 do 5 lat, to nie jest coś, co zdarzy się w ciągu miesiąca. - To są działania, które muszą być wprowadzone. Wymaga to czasu, ale jak nie zaczniemy tego działania, wówczas stworzymy dużą przepaść pomiędzy naszym krajem i rozwiniętymi państwami Europy - przekonuje.
Również Agnieszka Wiśniewska zwraca uwagę, że zmiany w systemie refundacyjnym, obejmującym opatrunki specjalistyczne, to tylko jeden z elementów całości systemu leczenia ran. Tym bardziej, że finansowane są dwa wskazania: przewlekłe owrzodzenie i EB (pęcherzykowe oddzielanie się naskórka), a opatrunki wykorzystywane są w leczeniu oparzeń, odleżyn, ran operacyjnych. Tam nie ma finansowania.
Myśląc o trudno gojących ranach, najczęściej mamy przed oczami chorych na cukrzycę i rzeczywiście, jest to poważny problem. Tym bardziej, że coraz częściej obok ran na nogach pojawiają się one na rękach. – To jest coś, co się na naszych oczach rodzi: ręka cukrzycowa, obok stopy cukrzycowej – mówi Beata Mrozikiewicz-Rakowska.
Będzie pilotaż opieki nad pacjentami z zespołem stopy cukrzycowej
Cukrzyca to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. – Druga bardzo duża grupa to chorzy na przewlekłą niewydolność żylną. Dotyka to przede wszystkim kobiet, najczęściej w starszym wieku. Jest to bowiem choroba, która towarzyszy im od wieku 30-40 lat, by później, w wieku ok. 70 lat dać taki objaw, jakim jest rana na podudziu, często niegojąca się. Co więcej, nierzadko kobiety ukrywają ten problem i zwlekają z rozpoczęciem leczenia – wskazuje ekspertka.
Trzecia grupa to chorzy, którzy leżą, np. z powodów neurologicznych, po udarach mózgu, z chorobami neurodegeneracyjnymi, chorzy starsi, czyli pacjenci z odleżynami. Czwartą grupą są chorzy nowotworowi. – Tam, gdzie mamy do czynienia z radioterapią, która ma zasadniczo służyć dobru pacjenta, to jednak przy dużej dawce energii, przy wielokrotnych powtarzaniach seryjnych, daje ona poparzenia skóry, które leczą się bardzo długo. W ogóle owrzodzenia nowotworowe, niekonieczne po radioterapii, trudno się goją – podkreśla Beata Mrozikiewicz-Rakowska.
Kolejna grupa, na którą zwraca uwagę, to pacjenci z chorobami autoimmunologicznymi, takie jak reumatoidalne zapalenie stawów, toczeń, czy nieswoiste choroby zapalne jelit. – To są choroby, które same z siebie dają większe ryzyko pojawienia się ran, w tym ran o etiologii niedokrwiennej – mówi ekspertka, podkreślając, że liczba chorych wymagających specjalistycznej pomocy jest duża.
Polecamy także:
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl