Autor : Agata Szczepańska
2024-04-23 18:05
Część uczelni, które rozpoczęły kształcenie na kierunkach lekarskich, nie spełniając standardów, będzie pewnie wnioskować o przyznanie limitów na kolejny rok akademicki. Jeśli wnioskując, nadal będą w trakcie oceny Polskiej Komisji Akredytacyjnej, resort zdrowia będzie miał problem, jak się do tych wniosków odnieść. - Mamy dylemat - przyznaje wiceminister Marek Kos.
Wiceminister przedstawił informację w sprawie systemu kształcenia przeddyplomowego w poszczególnych zawodach medycznych na posiedzeniu Podkomisji stałej do spraw organizacji ochrony zdrowia.
Przypominamy:
Ponad 440 miejsc dla lekarzy pozostało wolnych; weryfikacja trwa
Zwrócił uwagę, że limity na kierunkach lekarskich dynamicznie rosną, nie ma natomiast takiego wzrostu na kierunku lekarsko-dentystycznym. Jest to oczywiście związane z otwieraniem tych kierunków przez kolejne uczelnie.
- Jest z tym związany największy problem, jaki obecnie mamy, bo część z tych uczelni nie ma pozytywnych opinii PKA. Jesteśmy w takim dylemacie, co będzie dalej, w przyszłym roku akademickim. Bo uczelnie najprawdopodobniej będą starały się o przyznanie limitów, a są w trakcie oceny - zauważył Marek Kos.
Poseł Fryderyk Kapinos z PiS zaapelował, by na posiedzenie podkomisji zaprosić przedstawicieli krytykowanych uczelni. - Niech się odniosą do tych zarzutów, to będzie uczciwe - podkreślił. Przewodnicząca podkomisji Józefa Szczurek-Żelazko z PiS zadeklarowała, że tak się stanie. Zapowiedziała też, że postara się, by w kolejnym posiedzeniu wzięli udział przedstawiciele PKA. - Wszyscy czekamy bowiem na te oceny Komisji - wskazała.
Wiceminister poinformował, że negatywne oceny na koniec marca miały: Politechnika Wrocławska, Politechnika Bydgoska, Społeczna Akademia Nauk z siedzibą w Łodzi, Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Sączu, Akademia Tarnowska, Uniwersytet w Siedlcach, Akademia Kaliska, Akademia Nauk Stosowanych w Poznaniu.
Zwrócił uwagę, że obecnie wśród uczelni prowadzących kształcenie na kierunku lekarskim więcej jest tych nadzorowanych przez resort nauki niż nadzorowanych przez Ministerstwo Zdrowia, które nadzoruje głównie uniwersytety medyczne (jest ich w całym kraju dziewięć).
- Ocena tych uczelni jest zawsze bardzo pozytywna, problem stanową te uczelnie nowe, które dołączyły w roku ubiegłym - powiedział Marek Kos.
Przypominamy: NRL: kierunki lekarskie niespełniające wymogów do wygaszenia
Wskazał, że obecnie zdawalność lekarskich egzaminów końcowych (LEK i LDEK) jest na wysokim poziomie, wynosi powyżej 90 proc. W ostatniej sesji najwyższą zdawalność (100 proc.) miał Uniwersytet Rzeszowski, ale to się zmienia w kolejnych sesjach.
Jak powiedział minister, średnia zdawalność jest zadowalająca - LEK zdaje średnio 96 proc. studentów podchodzących do egzaminu po raz pierwszy, w przypadku dentystów to 88 proc.
- To jest bardzo dobre pytanie na przyszłość, jak będzie wyglądała zdawalność za te 6-7 lat, jak do egzaminu podejdą ci studenci kształcący się na uczelniach z negatywną oceną - podkreślił wiceminister Kos.
Do kwestii LEK odniósł się m.in. Damian Patecki z Naczelnej Rady Lekarskiej. Podkreślił, że samorząd postuluje powrót do poprzedniej formuły przeprowadzania tego egzaminu albo „znaczną redukcję giełdy”. Obecnie bowiem pytania są z jawnej bazy.
- Ale to państwo żeście o to wnioskowali. Pamiętam te czasy, kiedy rezydenci protestowali i chcieli mieć jawność tych pytań - przypomniała Józefa Szczurek-Żelazko.
- W takim razie został popełniony błąd, to jest złe rozwiązanie, od którego trzeba odejść - odpowiedział jej Damian Patecki. Rzeczywiście, przyznać trzeba, że nawet w środowisku rezydentów protestujących na przełomie 2017 i 2018 roku nie było pełnej zgody w tej kwestii. Prezes NRL Łukasz Jankowski mówił w niedawnym wywiadzie dla CowZdrowiu.pl, że Ministerstwo Zdrowia deformując standard kształcenia w czasie całych lekarskich studiów, zdeformowało Lekarski Egzamin Końcowy, i dziś jest to egzamin z bazy pytań, „w związku z tym zdają go w zasadzie z marszu wszyscy, którzy tę bazę przejrzeli”.
Damian Patecki podkreślił, że wnioskuje do ministra zdrowia, by się nad ta kwestią pochylić. Jego zdaniem egzamin, który składa się w 70 proc. z pytań z bazy, niczego tak naprawdę nie weryfikuje.
Wyraził nadzieję, że nie będziemy musieli przekonywać się, jak zdadzą LEK absolwenci uczelni, które kształcą mimo negatywnych opinii PKA, gdyż będą one zmuszone zamknąć kierunki lekarskie, a ich studentów przejmą uczelnie, które kształcą na odpowiednio wysokim poziomie.
Przypominamy:
Kierunki lekarskie: w razie zamknięcia studenci nie zostaną na lodzie
Prof. Marcin Gruchała, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, zwrócił uwagę, że ostatnim czasie warunki dla uczelni chcących otwierać kierunki lekarskie luzowano kilkukrotnie. Przypomniał, że jeszcze kilka lat temu spełnić trzeba było szereg kryteriów, obecnie jest to tak łatwe, że niemal każdy, kto chce, może taki kierunek uruchomić.
- Wystarczy zatrudnić 12 osób na umowę o pracę, w pełnym wymiarze, z dorobkiem w zakresie nauk o zdrowiu, czyli np. absolwentów AWF - podkreślił.
Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL, który zaapelował o zmianę tych standardów, dość obrazowo pokazał, jak łatwo spełnić ten warunek. - Można zatrudnić 12 osób zajmujących się zdrowiem - te osoby mogą zajmować się jedną i tą samą rzeczą - i to jest warunek wystarczający, żeby otworzyć kierunek lekarski. Stąd żarty w środowisku, że jak zaproszę kolegów na domówkę, to mogę sobie otworzyć kierunek lekarski, bo znajdziemy 12 osób, które zajmują się zdrowiem. Sytuacja, w której 12 nauczycieli akademickich jest czynnikiem wystarczającym, żeby otworzyć kierunek lekarskie, to patologia - przekonywał.
Zwrócił uwagę, że mamy ogromne wady na już działających uczelniach - te dziewięć kierunków z negatywną opinią już działają i szykują się do kolejnej rekrutacji, kolejne trzy, które dostały pozwolenie od poprzedniego rządu i planują uruchomić naboru.
- Stąd mój apel do państwa, żeby zająć się nie tylko tymi uczelniami, które już zostały otwarte i poszerzają patologię, (…) ale też należy zmienić legislację, która do tego dopuściła, czyli po pierwsze rozporządzenie dotyczące standardów kształcenia na kierunku lekarskim, a także ustawę - dodał.
Przypominamy:
Nowe kierunki medyczne – tak, ale z zachowaniem standardów
Józefa Szczurek-Żelazko pytała o wskaźniki pokazujące liczbę lekarzy na liczbę mieszkańców naszego kraju. Zwróciła uwagę, że przez lata słyszeliśmy, że wskaźnik ten jest niski, poniżej 3 na 1 tys. mieszkańców, co nas pozycjonuje poniżej średniej europejskiej. Teraz mówi się, że wskaźnik ten jest powyżej 3, co powoduje, że nie odstajemy pod tym względem od innych krajów rozwiniętych.
Damian Patecki poinformował, że zmieniła się metodologia wyliczeń stosowanych przez GUS. Dwa lata temu wskaźniki skorygowano. - Nasze dane z rejestru NRL też wskazują ten wyższy wskaźnik i wydaje się, że przez wiele lat to było po prostu źle policzone - podkreślił.
Polecamy także:
Co dziesiąty lekarz chce emigrować. Ale dopiero po specjalizacji
Kierunki lekarskie: w razie zamknięcia studenci nie zostaną na lodzie
Zastępczyni redaktor naczelnej; specjalizuje się w tematach związanych z prawem medycznym i procesem legislacyjnym, szczególnie zainteresowana psychiatrią. Wcześniej dziennikarka i redaktorka w Dzienniku Gazecie Prawnej oraz Polskiej Agencji Prasowej. Kontakt: agata.szczepanska@cowzdrowiu.pl