Autor : Anna Gumułka
2024-05-08 22:12
Czy Andrij K., pochodzący z Ukrainy lekarz rezydent, który w styczniu w Wielospecjalistycznym Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie Wielkopolskim stwierdził zgon 86-letnigo pacjenta po zatrzymaniu krążenia, odpowie przed sądem za jego zabójstwo? Sprawa budzi duże emocje w środowisku związanym z ochroną zdrowia, bo rzadko się zdarza w Polsce, by lekarzowi wykonującemu swoje obowiązki w prawidłowy – w ocenie ekspertów – sposób, prokuratura postawiła zarzut zabójstwa, a sąd osadził go w areszcie.
W tle jest niezaprzeczalny konflikt między dwoma lekarzami, dużo plotek i jeszcze więcej pytań, na które już na obecnym, wstępnym etapie postępowania powinien odpowiedzieć polski wymiar sprawiedliwości. Próbowaliśmy uzyskać te odpowiedzi. Gorzowska prokuratura ustami swojego rzecznika Łukasza Gospodarka odmówiła jednak redakcji CowZdrowiu.pl jakichkolwiek informacji – prokurator motywował to dobrem śledztwa. Z kolei sąd dociekał, na jakiej podstawie dziennikarz zwraca się o informacje o toczącym się postępowaniu. Przypomnijmy niezorientowanym - obowiązująca obecnie ustawa Prawo prasowe została uchwalona w 1984 r.
Rzecznik gorzowskiego szpitala Paweł Trzciński poinformował nas w środę – w odpowiedzi na pytania skierowane do tej placówki 29 kwietnia - że 86-letni pacjent trafił tam 9 stycznia, w trybie nagłym, w związku z zatorem tętnicy. Po operacji trafił do sali wybudzeń „w bardzo ciężkim stanie ogólnym, z wysokim ryzykiem zgonu okołooperacyjnego”. To właśnie tam zajmował się nim rezydent Andrij K.
– Stan pacjenta się pogorszył, doszło do nagłego zatrzymania krążenia, a lekarz rezydent zdecydował się nie podejmować reanimacji. Już dzień po śmierci pacjenta dyrekcja szpitala zdecydowała o powołaniu komisji mającej wyjaśnić okoliczności tej sprawy. Komisja stwierdziła, że lekarz rezydent nie popełnił błędu medycznego w swoim postępowaniu. Wskazała jednocześnie na pewne uchybienia proceduralne, dotyczące organizacji pracy oddziału intensywnej terapii – relacjonuje Paweł Trzciński.
Tuż po śmierci 86-latka inny rezydent pracujący w tym szpitalu złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu dokonania zabójstwa przez Andrija K. Według relacji medialnych - o sprawie informowały wcześniej „Polityka”, „Fakty” TVN i „Gazeta Wyborcza” - taki właśnie zarzut prokuratura postawiła następnie Andrijowi K., wnioskując jednocześnie o areszt, a sąd przychylił się do tego wniosku.
- Zachowanie drugiego lekarza budzi wewnętrzny sprzeciw – przyznaje rzecznik szpitala. – Nie poczekał na wyjaśnienia profesjonalistów, ustalenia komisji i powiadomił prokuraturę, formułując wobec swojego kolegi bardzo poważny zarzut. Według wiedzy dyrekcji szpitala, obaj rezydenci pozostawali w konflikcie - mówi. Uchyla się jednak od odpowiedzi na pytanie o podłoże tego konfliktu.
Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, rezydent, który zawiadomił prokuraturę, działa w strukturach samorządu lekarskiego.
Przypominamy: Samorząd lekarski upomina się o klauzulę wyższego dobra
Pytany o ocenę pracy rezydenta Andrija K., Paweł Trzciński zapewnił, że nie budziła ona żadnych zastrzeżeń. – Obiecujący lekarz, darzony w szpitalu powszechną sympatią. Po wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie uczestniczył w transporcie pomocy dla swojego kraju, organizowanej przez szpital – wspomina.
Więcej zastrzeżeń było do pracy drugiego z rezydentów. Paweł Trzciński potwierdził, że po nagłośnieniu sprawy przez media mężczyzna udał się na urlop wypoczynkowy.
Pytany o to, czy Andrij K. po ewentualnym oczyszczeniu z zarzutów może wrócić do pracy w gorzowskim szpitalu, jego rzecznik poinformował, że w takiej sytuacji szpital nie ma podstaw do wypowiedzenia umowy rezydenckiej.
Sprawę zna dobrze prof. Maciej Żukowski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, doradca zarządu Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim i przewodniczący szpitalnej komisji powołanej po śmierci pacjenta w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności jego zgonu.
- Ustaliliśmy, że kiedy lekarz rezydent Andrij K. zbadał pacjenta przeniesionego po operacji do sali wybudzeń, stwierdził zatrzymanie krążenia, w związku z tym odłączył leki presyjne i stwierdził zgon pacjenta, nie podejmując resuscytacji, zgodnie z przekazaną sugestią lekarza znieczulającego wcześniej tego chorego do zabiegu. To nie był żaden błąd medyczny, biorąc pod uwagę dramatycznie złe rokowania tego pacjenta i zatrzymanie krążenia. Wręcz przeciwnie – próby podtrzymywania tego pacjenta przy życiu nosiłyby znamiona terapii uporczywej, to byłoby wręcz katowanie tego człowieka – powiedział CowZdrowiu.pl prof. Maciej Żukowski.
Przypominamy: Rusza kampania „Jestem lekarzem, jestem człowiekiem”
Jednocześnie komisja pod jego kierownictwem stwierdziła pewne uchybienia organizacyjne. - Dokumentacja była dość skąpa, nie było też jasne, kto się opiekuje chorym po przekazaniu go z sali operacyjnej na salę wybudzeń. Zgodnie z prawem każdy lekarz - posiadając dyplom i prawo wykonywania zawodu - może stwierdzić zgon, natomiast jest przyjęte w środowisku anestezjologów, że lekarz rezydent podejmuje takie decyzje wspólnie ze starszym kolegą. Zaleciliśmy pewne zmiany organizacyjne, szkolenia dla personelu, uzupełnienie dokumentacji i zarząd szpitala te zalecenia wdrożył – zapewnił prof. Żukowski.
Przyznaje, że był bardzo zdziwiony zarówno postawą polskiego lekarza, który tuż po śmierci pacjenta złożył zawiadomienie do prokuratury, jak i powagą zarzutu, postawionego przez nią ukraińskiemu rezydentowi. Spodziewa się, że zachowanie polskiego lekarza stanie się przedmiotem zainteresowania Komisji Etyki Lekarskiej.
O ile motywacje niechętnego ukraińskiemu koledze lekarza pozostają tylko jego sprawą (oraz być może jeszcze Komisji Etyki Lekarskiej), to podstawy decyzji podejmowanych przez prokuratury i sądy w Polsce muszą być motywowane obowiązującym prawem, a dziennikarze mają prawo tych motywacji dociekać. Dlatego redakcja CowZdrowiu.pl 29 kwietnia zwróciła się do gorzowskiej prokuratury i do Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim z prośbą o informacje w tej sprawie. Najpierw od prezesa Prokuratury Rejonowej, a potem od rzecznika Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim chcieliśmy się dowiedzieć, co legło u podstaw takiej kwalifikacji czynu zarzucanego Andrijowi K. Aby postawić taki zarzut, należy bowiem zbadać nastawienie oraz zachowanie się potencjalnego sprawcy, pamiętając, że zabójstwo może być popełnione wyłącznie umyślnie, jednocześnie bowiem polski kodeks karny przewiduje kwalifikację czynu, którego efektem jest zgon, jako nieumyślne spowodowanie śmierci. Chcieliśmy się też dowiedzieć, czy stawiając taki zarzut, prokuratura dysponowała stosowną opinią biegłych lub czy planuje się zwrócić o taką opinię – w sprawach dotyczących zgonów pacjentów czy doznania przez nich uszczerbku na zdrowiu, powołanie biegłych to standardowa procedura. Na liście pytań było też to o uzasadnienie skierowanego przez prokuraturę do sądu wniosku o aresztowanie Andrija K. Na te wszystkie pytania rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. Łukasz Gospodarek miał tylko jedną odpowiedź: „Nie udzielamy informacji ze względu na dobro śledztwa”.
Znany dobrze każdemu gangsterowi art. 148 Kodeksu karnego stanowi w pierwszym paragrafie, że kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
Zwróciliśmy się również pisemnie do Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim z prośbą o informację, czym kierował się, uwzględniając wniosek prokuratury o aresztowanie Andrija K. - czy tylko kalibrem zarzutu i zagrożeniem wysoką karą? Pytaliśmy, czy sąd nie jest w takiej sytuacji zobowiązany do choćby wstępnej oceny prawdopodobieństwa popełnienia czynu sformułowanego w zarzucie. Poprosiliśmy też o informację, kiedy dokładnie Sąd Rejonowy w Gorzowie Wlkp. podjął decyzję o aresztowaniu Andrija K. i od kiedy przebywa on w areszcie a także o to, czy podejrzany składał zażalenie na decyzję sądu, a jeśli tak, to z jakim skutkiem?
- W nawiązaniu do Pani wiadomości e-mail z dnia 29 kwietnia 2024 r. zwracam się o podanie podstawy prawnej, na mocy której domaga się Pani informacji dotyczących Andrija K. - w terminie tygodniowym, pod rygorem pozostawienia wniosku bez rozpoznania – odpisał nam sędzia Artur Baniowski, zastępujący wykonującą funkcję Prezesa Sądu Rejonowego w Gorzowie Wlkp.
Odpisaliśmy zatem, powołując się na ustawę Prawo prasowe. Po upływie kolejnych dwóch dni nadeszła niewiele wnosząca odpowiedź:
- W odpowiedzi na Pani wiadomość e-mail z dnia 29 kwietnia 2024 r. i 6 maja 2024 r. uprzejmie informuję, że wydanie decyzji przez sąd w przedmiocie tymczasowego aresztowania jest czynnością incydentalną sądu w postępowaniu przygotowawczym; prowadzonym przez prokuratora i sąd obecnie nie dysponuje aktami sprawy. Sąd nie komentuje swoich decyzji. Gospodarzem całego postępowania przygotowawczego jest prokurator prowadzący to postępowanie i to do niego należy kierować wszelkie zapytania w sprawie - poinformowała Katarzyna Sydor, SSR, wykonująca funkcję prezesa Sądu Rejonowego w Gorzowie Wlkp.
Jak wspomnieliśmy – kierowanie pytań do prokuratury okazało się czynnością równie daremną.
Będziemy informować naszych czytelników o dalszych losach tej sprawy: zarówno o ewentualnym procesie i skazaniu Andrija K. - jeśli sąd zgodzi się z zarzutami prokuratury - jak i ewentualnym oczyszczeniu go z zarzutów i ewentualnej wypłacie odszkodowania za niesłuszny areszt, oczywiście z naszych – wszystkich polskich podatników – pieniędzy.
Polecamy także:
Nierówności w zdrowiu zabijają na masową skalę
Samorząd lekarski o znieczuleniu do porodu: współczynniki mogą pomóc
Dziennikarka z blisko 25-letnim doświadczeniem. W latach 1999-2022 w PAP relacjonowała wydarzenia na Śląsku i w kraju, specjalizując się w tematyce zdrowotnej, społecznej, naukowej i kulturalnej. W 2004 była korespondentką PAP w Londynie. Kontakt: anna.gumulka@cowzdrowiu.pl