Autor : Jakub Wołosowski
2022-08-03 17:25
W środę (03.08) odbyła się konferencja ekspercka zorganizowana przez Naczelną Izbę Lekarską (NIL) poświęcona wprowadzenia w Polsce systemu opartego na idei no-fault. W czasie dyskusji eksperci, będący przedstawicielami różnych perspektyw, rozmawiali o tym, jakie są różnice między obecną sytuacją i czemu byłoby to rozwiązanie optymalne z punktu widzenia potrzeb pacjenta.
Konferencja zorganizowana przez Naczelną Izbę Lekarską (NIL) rozpoczęła się od przedstawienia przez jej prezesa Łukasza Jankowskiego streszczenia Memorandum w sprawie zwiększenia bezpieczeństwa i jakości leczenia.
- Doszliśmy w NIL do wniosku, że musimy wziąć sprawy we własne ręce, dlatego opracowali w Izbie założenia ustawy, która miałaby poprawić system. Widzimy również, że są pewne niedostatki w relacji lekarz-pacjent. Biorą się one z pewnej nieufności pomiędzy lekarzami, a pacjentami, którą wzmaga również system, gdy dochodzi do zdarzenia niepożądanego. Sprawia on, że dochodzi do konfrontacji - powiedział Łukasz Jankowski.
W ramach prac nad zmianami podzielono system, który obecnie mamy, na 3 filary, które jednocześnie ze sobą współdziałają.
Pierwszy filar to uczenie się systemu, czyli rejestr zdarzeń niepożądanych.
- Pacjent, wchodząc do gabinetu chce być zdrowy, nie chce myśleć o zdarzeniach niepożądanych. Chce wierzyć w to, że lekarze prezentuje najlepsze interesy pacjenta i działa w celu odzyskania przez niego w pełni zdrowia. Bez nacisków, przewidywania przy tym zdarzeń niepożądanych i konsekwencji, jakie mogą się z tym dla niego wiązać - powiedział Jankowski, podkreślając, że by do takiej sytuacji mogło dojść, to lekarz musi się uczyć. - Niestety jesteśmy tylko ludźmi, a błędy się zdarzają. Sęk w tym, by wyciągać z nich wnioski. Niestety dziś sytuacja jest taka, że ta możliwość jest mocno ograniczona - dodał.
Prezes NIL wskazał, że lekarze mogliby się uczyć na błędach i sytuacjach niepożądanych, gdyby powstał ich rejestr. Wówczas posiedliby wiedzę, gdzie w systemie dochodzi do błędów, gdzie należy dokonać zmian.
- Obecnie cały system karania lekarzy, atmosfera, która panuje służy zamiataniu błędów i takich zdarzeń pod dywan. My, lekarze, nie chcemy pracować w takiej atmosferze, która zachęca byśmy nie mówili o zdarzeniach niepożądanych - powiedział prezes NIL.
Jako drugi filar prezes NIL wymienił kompensację dla pacjenta w przypadku, gdy dojdzie do zdarzenia niepożądanego.
- Dziś z takim zdarzeniem niepożądanym i jego konsekwencjami pacjent zostaje całkowicie sam. Bez tego dochodzi również do pogorszenia relacji pacjent - lekarz, bo taki pacjent pozostawiony w systemie sam sobie zwraca się siłą rzeczy przeciwko swojemu lekarzowi - powiedział Jankowski. - Bez systemu kompensacji pacjent szuka pomocy na własną rękę i szuka jej w siedmiu różnych instytucjach, a każda z nich może dojść do absolutnie różnych wniosków. Nic z tego nie wynika ani dla pacjenta, ani dla systemu. Z kolei dla lekarza wynika tylko to, że musi chodzić po nich, do prokuratury, i składać zeznania. Zamiast przyjmować i leczyć w tym czasie - podkreśla.
POZ. Czy NFZ potraktowało podmioty bezprawnie?
Trzeci filar, jaki zdefiniowała NIL, to odpowiedzialność karna lekarza.
Prezes Izby podkreślił, że wbrew niektórym medialnym doniesieniom, a nawet wypowiedziom urzędników, ich celem nie jest całkowite zniesienie odpowiedzialności karnej lekarzy za błędy. W przypadku rażącego zaniedbania, celowości, pracy pod wpływem alkoholu absolutnie konsekwencje powinny zostać poniesione.
- Jednak nie chcemy uprawiać medycyny defensywnej. Nie możemy mieć sytuacji, w której lekarzy myśli, co powie prokuratorowi, a nie myśli, jak najlepiej w danej sytuacji pomóc pacjentowi - powiedział Jankowski i wskazał, że ostatnio 2/3 miejsc na chirurgii nie zostało obsadzonych. Młodzi lekarze mówią wprost, że boją się ciągania po sądach. - To absurd, tak jakby strażak bał się gaszenia pożaru, bo będzie musiał zmierzyć się, że robił to mało efektywnie - powiedział obrazowo prezes NIL.
Adwokat Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, opowiedział jak obecnie wyglądają postępowania sądowe w sprawie błędów i niepożądanych sytuacji.
- Są one absolutnie niewydolne i to pomimo stworzenia specjalnych wydziałów, które się nimi zajmują. Prowadzę obecnie kilka postępowań, w których bronię lekarzy czy pielęgniarki i nie ma takiego, które byłoby sprawne. Takiego, które w perspektywie pacjenta doprowadziłyby do szybkiego rozstrzygnięcia spawy - powiedział Rosati.
Podkreślił, że to pacjent powinien być centralnym punktem systemu i dla jego dobra należy wypracować taki system, który będzie umożliwiał skompensowanie szkody lub otrzymanie satysfakcji wynikającej z tego, że doszło do zadośćuczynienia za niepożądaną sytuację. - Często trudno jest ustalić winę, a ta wina jest obecnie elementem, który pozwala na otrzymanie satysfakcji lub kompensacji przez pacjenta - powiedział Rosati.
Ewelina Nazarko-Ludwiczak, z Fundacji MY PACJENCI, przypomniała zapytana o ocenę systemu no-fault, że Fundacja apelowała o jego wprowadzenie już w 2017 roku.
- Zgłaszaliśmy potrzebę wprowadzenia no-fault jako elementu budowania kultury jakości. Minęło pięć lat i niestety jesteśmy na takim etapie, jakim jesteśmy. W naszej ocenie system, który funkcjonuje obecnie jest antypacjentocentryczny. To system, w którym trzeba kogoś obarczyć winą, często znaleźć kozła ofiarnego, a my wiemy, że do błędu często dochodzi na skutek wielu różnych zdarzeń - powiedziała Nazarko-Ludwiczak.
Dostawy szczepionek od Pfizera. Jest światełko w tunelu?
W obecnym systemie pacjent na wiele miesięcy pozostaje bez naprawionej szkody, która powstała, a to przecież rzecz kluczowa z jego punktu widzenia. Przedstawicielka Fundacji MY PACJENCI zasugerowała, że w ramach kompensacji nie chodzi tylko wymiar finansowy. - Żeby to nie polegało na tym, że pacjent otrzyma pieniądze i ma radzić sobie sam. Trzeba do tego dołożyć jakiś elementy, np. priorytetową możliwość naprawienia powstałej szkody - dodała.
Podobnie o stworzenie rejestru Fundacja apelowała już w 2017 roku. W ocenie Eweliny Nazarko-Ludwiczak błędy są czymś, czego nie da się uniknąć, a zamiast skupiać się na rozwiązywaniu problemu tworzymy atmosferę polowania na czarownice. "Cała aura, która towarzyszy tej dyskusji polega na tym, że komunikujemy społeczeństwu, że trzeba znaleźć winnego, kogoś, kogo ukarzemy". Tymczasem musimy nauczyć się rozmawiania o błędach, analizowania ich, by było ich jak najmniej. Wszak z perspektywy pacjenta najważniejsze jest jak najszybsze naprawienie szkody.
- Pacjent, który musi udowodnić komuś winę, by dostać odszkodowanie jest bardzo osamotniony. Do tego często zgłaszają się do niego jakieś kancelarie czy pseudokancelarie, a po kilku miesiącach często okazuje się, że wszystkie jego działania niczego nie przyniosły. To kompletnie nie działa i nie możemy utrzymywać takiej pseudo wizji, że mamy jakiś system, bo prawda jest taka, że go nie mamy - podsumowuje Ewelina Nazarko-Ludwiczak.
Stanisław Iwańczak, pełnomocnik dyrektora ds. bezpieczeństwa pacjentów w Katowickim Centrum Onkologii, zauważył, że obecnie, wraz z rozwojem technologii, medycyna i ochrona zdrowia są coraz bardziej skomplikowane, co naturalnie będzie rodzić błędy. Iwańczak wskazał przy tym, że liczne międzynarodowe badania wykazały, że kryminalizacja szkodzi bezpieczeństwu pacjenta. Właściwie zdarzenia niepożądane nie są ujawnianie, co powoduje, że prowadzą do kolejnych.
- Co dzieje się w naszych lekarskich głowach, kiedy traktujemy pacjenta, jako potencjalne źródło kłopotów, zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa? To moment zakończenia całkowitego nie tylko relacji lekarz-pacjent, ale także medycyny jako takiej - powiedział prezes NIL.
W ocenie dr Roberta Mołdacha, członka Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta, współzałożyciela Instytutu Zdrowia i Demokracji, odwołał się do zasad postępowania w lotnictwie - Tam nie zadaje się pytania, kto jest winny, ale pytanie, co poszło nie tak. To jest absolutny fundament w podejściu do zdarzeń medycznych. Naszym celem powinno być przede wszystkim zrozumienie, co poszło nie tak - powiedział dodając, że przecież pacjent, czy rodzina pacjenta, też chcą zrozumieć co zaszło.
Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej zauważył, że przy obecnym systemie pacjent może otrzymać zadośćuczynienie, dopiero gdy zostanie ustalona wina, związek przyczynowo-skutkowy. W ocenie adwokata niestety, dopóki będzie to element konieczny, to będziemy mieli do czynienia z długotrwałym procesami sądowymi. - A przecież to angażuje lekarzy, wymiar sprawiedliwości, emocje, życie. Nie zapominajmy też, że pacjent żyje dalej, nic się nie zatrzymuje w związku, z tym że doszło do takiego zdarzenia - powiedział Rosati, podkreślając, że pacjent żyje i trwa ze szkodą.
Adwokat podkreśla, że nie nikt nie mówi o rezygnacji z procedur. Jednak w jego ocenie nie mogą one być takie, że będą blokować rozwój medycyny lub takie, które wymagają od lekarza zdolności, których ten nie może zastosować w trybie "na już", w tej chwili.
W ocenie przedstawicielki Fundacji My Pacjenci słowa kompensacja nie powinno się sprowadzać tylko do świadczenia pieniężnego. - Dla pacjentów idealną kompensacją jest też otrzymanie świadczenia w innym ośrodku, np. specjalistycznym. Leczenia, które pomoże naprawić powstały błąd lub szkodę. Trzeba to stanowczo podkreślić, nie sprowadzajmy tego tylko do kwestii finansowych - powiedziała zauważając, że organizacji zależy także, by system działał w taki sposób, by pacjent nie pozostawał sam z efektem błędu/sytuacji niepożądanej. Dobrze by było, gdyby miał wsparcie, opiekuna, który pomoże mu w procesie odzyskiwania zdrowia.
Rosati zauważył w trakcie dyskusji, że postępowanie w sprawie błędu medycznego trwa 6-7 lat. - Czy to naprawdę dobrze dla pacjenta? Nie mają w tym żadnego interesu - powiedział podkreślając przy tym, że system no-fault zakłada na pierwszym miejscu dobro pacjenta, ale nie można w dyskusji epatować informacją, że tu chodzi o eliminację odpowiedzialności karnej. Owszem, to też efekt, ale on zmierza do tego, by system oferował bezpieczniejsze świadczenia i rozwój medycyny.
Także Ewelina Nazarko-Ludwiczak dostrzga problem w tym, jak mówi się o systemie no-fault. Podkreśła, że szanując prawo każdego człowieka do traktowania swojej sytuacji, tramu, jako priorytetowej, to niezbędne jest podjęcie działań edukacyjnych, które uzmysłowią sporej części społeczeństwa na czym tak naprawdę polega ten system i jakie korzyści mają z niego pacjenci.
- Obecna dyskusja ma płytki charakter, jest emocjonalna, służy kreowaniu politycznej narracji. W naszej ocenie obecnie duża część społeczeństwa nie rozumie na czym polega system no-fault. Martwi nas też to, że dyskusję, która się toczy wokół tego tematu, przeciwnicy rozwiązania skupiają na antagonizowaniu pacjentów i lekarzy. My mówimy zdecydowanemu nie dla takiego rozwiązania. Przzed nami jesy wyzwanie, by wytłumaczyć, że system no-fault to bardzo duże korzyści i bezpieczeństwo pacjenta, a nie dawanie bezkarności lekarzom, czy inne pseudo fakty - powiedziała przedstawicielka Fundacji My Pacjenci.
Czytaj także:
Leki: zmiana składu Komisji Ekonomicznej, negocjującej ceny z firmami
COVID-19. Minister A. Niedzielski mówi kiedy IV dawka dla wszystkich
A. Sośnierz: Agencja Rozwoju Szpitali dla ex ministrów i zasłużonych?