Autor : Anna Rokicińska
2020-08-07 16:24
Zakład Opiekuńczo-Leczniczy w Piszkowicach (dolnośląskie) jest w bardzo trudnej sytuacji. Dramatycznie potrzebuje rąk do pracy. Chodzi głównie o medyków. W Zakładzie wykryto koronawirusa. Osoby, które do tej pory opiekowały się dziećmi nie mogą tego robić, bo są chore lub na kwarantannie. Wojewoda mówi, że wysłał tam kilkanaście osób do pracy. Dotarły dwie.
W ZOL w Piszkowicach jest 45 dzieci z głębokim i umiarkowanym upośledzeniem intelektualnym oraz wadami rozwojowymi. Są to często dzieci porzucone przez swoich bliskich, ale także takie, którym rodzina nie mogła zapewnić specjalistycznej opieki. W zakładzie wykryto koronawirusa więc jest objęty kwarantanną. „Ze 117 testów COVID pobranych wśród pracowników i podopiecznych domu, 22 przyniosły wynik pozytywny. Wśród zakażonych jest także trójka naszych podopiecznych. Dzieci są bezpieczne. Nie wykazują objawów zakażenia, są w dobrych nastrojach, zostały odizolowane od pozostałych podopiecznych domu. Jedno z dzieci ze względu na lekką gorączkę zostało przewiezione na szpitalny oddział zakaźny, aby zapewnić mu najlepszą możliwą opiekę” - czytamy na stronie Przyjaciół Piszkowic. Problem w tym, że personel medyczny po 5 dniach nieustannej opieki nad dziećmi nie mógł już dalej sprawować tej opieki, bo istniało ryzyko, że zakazi pozostałe dzieci. Także siostry zakonne, które do tej pory opiekowały się dziećmi w znacznej większości są chore na COVID-19. Zabrakło rąk do pracy.
Co na to państwo?
Do szukania ratunku wzięli się wolontariusze. W takiej sytuacji powinien także zareagować wojewoda dolnośląski i skierować tam odpowiednie służby. Próbowaliśmy się z nim dziś skontaktować, by zapytać, jak ma zamiar zaradzić sytuacji. Okazało się, że jest na urlopie i zastępuje go wicewojewoda, a ten miał pilne spotkanie z ambasadorem. Nie znalazł czasu na rozmowę z nami. Za to za pośrednictwem biura prasowego wysłał następującą informację: „Sytuacja w Piszkowicach jest na bieżąco monitorowana. Wojewoda Dolnośląski pozostaje w stałym kontakcie z podmiotem leczniczym, PSSE oraz WSSE, w celu zapewnienia prawidłowej opieki pacjentom ZOL. Na ten moment zakażenie koronawirusem potwierdzono u 18 osób (15 osób z personelu, 3 dzieci). Następne badanie kontrolne zaplanowano na dzień 8 sierpnia 2020 r.” - napisano. Wojewoda zapewnił, że na zakażone dzieci czekają miejsca w szpitalu. ”Dedykowany Oddział Chorób Zakaźnych do leczenia dzieci w Uniwersyteckim Szpitalu przy ul. Borowskiej we Wrocławiu został poinformowany o aktualnej sytuacji w ZOL w Piszkowicach. Placówka dysponuje wolnymi łóżkami do przejęcia dzieci z wynikiem dodatnim”. Zakaziła się jedynie trójka. Jedno zostało przewiezione do szpitala ze względu na gorączkę. Dwójkę odizolowano. Każda zmiana środowiska dla takiego dziecka łączy się zaś z traumą.
Kto ma się zająć niezakażonymi dziećmi?
To jest właśnie pytanie, na które starają się jak najszybciej odpowiedzieć wolontariusze. Wojewoda uznał, że skoro skierował tam osoby do pracy, sprawa jest załatwiona. „W związku z zachorowaniem dużej części personelu, do pracy w ZOL Piszkowice skierowanych zostało kilkunastu ratowników medycznych. Podjęto także działania umożliwiające ewentualne uzupełnienie kadry medycznej” - czytamy w komunikacie. Problem w tym, że z tych kilkunastu skierowanych do pracy osób, formalnie mogły ją podjąć tylko dwie. Część osób przedstawiła zwolnienia lekarskie.
Wszystko na barkach wolontariuszy
- Dzwonili od wojewody, że maja listę osób skierowanych do Piszkowic. Po weryfikacji zostały 2 osoby, które nie podjęły żadnych rozmów. Dzisiaj w pracy jest 2 ratowników medycznych, 2 opiekunów medycznych, 1 lekarz, 1 pielęgniarka oraz 1 pracownik z obsługi technicznej. To za mało – mówi Henryka Szczepanowska, jedna z wieloletnich wolontariuszek ZOL w Piszkowicach. - Bardzo prosimy wszystkich, którzy wykonują zawód medyczny, by nam pomogli – dodaje. Dzięki jej staraniom do Zakładu dotarł Michał Jarco, szef grupy Ratownictwa Medycznego PCK Wrocław oraz jedna osoba, która wzięła urlop, aby pomóc w Zakładzie. Wolontariusze szukają chętnych do pracy na czas kryzysu na stronach internetowych, w portalach społecznościowych, Fundacjach i za pośrednictwem mediów. - Jeśli chodzi o środki do dezynfekcji pomaga nam Fundacja Hasko Lek – mówi Szczepanowska. W zaopatrzeniu w środki ochrony osobistej, których teraz potrzeba znacznie więcej pomógł Starosta Kłodzki Maciej Awiżeń. Przekazał odpowiednie materiały wartości 15 tys. zł.
Jak dzieci wyżywić?
To dylemat, z którym ZOL musiał się mierzyć od samego początku wykrycia koronawirusa. Z powodów sanitarnych zamknięto bowiem zakładową kuchnię. Wyżywienie trzeba było sprowadzić z zewnątrz. Nie tylko dla dzieci, ale także dla tych dorosłych, którzy wraz z dziećmi zamknięci są w zakładzie. „Dzieciom zapewnione zostało wyżywienie w formie cateringu” - napisało biuro prasowe wojewody. Czy to oznacza, że choć w tej materii wojewoda zakasał rękawy i je zorganizował? Niestety nie. Wyżywienie także organizowali wolontariusze. - Katering jest na koszt ZOL. Nie odważę się bez zgody wojewody na sfinansowanie obiadów – stwierdza starosta Awiżeń. - Catering kupiłam w restauracji. Drugie danie i kompot w szpitalu nam ugotowali i przywieźli nam zupę dla dorosłych i dla dzieci – stwierdza Szczepanowska. Dla dzieci chodziło o posiłki dietetyczne, bo każde z nich ma swoje dolegliwości i diety. - Nikt do nas nie dzwonił, że nam da catering. Jutro obiad, śniadanie i kolację przygotowuje kuchnia szpitala kłodzkiego z zapewnieniem diet – dodaje. Jednocześnie dziękuje kucharkom, które dzwoniły i pytały czy dzieciom smakowało. - Pomagają ludzie dobrego serca. Bardzo dziękujemy - dodaje.
Wyszukani przez wolontariuszy strażacy pomogli przenosić meble, by można było podzielić pomieszczenia na strefy i zdezynfekować budynek.
Jeśli ktoś ma wątpliwości, kto w takich sytuacjach walczy z koronawirusem, po tym tekście sam niech sobie odpowie na pytanie.
Polecamy także
PZPPF: ustawa covidowa może powodować zaburzenia w dostępie do