Autor : Agata Szczepańska
2024-06-13 12:42
Limit miejsc na medycynę, zaproponowany przez resort zdrowia w projekcie rozporządzenia, może się zwiększyć. Jeśli nieuwzględnione w nim obecnie uczelnie prowadzące kierunki lekarskie, otrzymają pozytywną opinie PKA, nie będzie podstaw, by tych kierunków nie uruchamiać w nowym roku akademickim. Chodzi o 682 miejsca, jeśli wszystkie oceniane szkoły spełniłyby standardy kształcenia.
Na temat limitów i uczelni w trakcie oceny Państwowej Komisji Akredytacyjnej dyskutowano na posiedzeniu Podkomisji stałej do spraw organizacji ochrony zdrowia.
Wiceminister zdrowia Marek Kos przypominał, że projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie limitu przyjęć na studia na kierunkach lekarskim i lekarsko-dentystycznym jest obecnie w konsultacjach. Ten etap kończy się 14 czerwca.
Zwrócił uwagę, że nie wszystkie uczelnie, którym przyznano limity w zeszłym roku, uwzględniono w tegorocznym rozporządzeniu. Zgodę na prowadzenie studiów w roku akademickim 2024/2025 posiada obecnie 28 uczelni (w tym jedna posiadająca filię) z 36 posiadających kierunki lekarskie. Osiem uczelni oraz jedna filia - które prowadziły kształcenie w roku akademickim 2023/2024 z negatywną opinią Polskiej Komisji Akredytacyjnej - jeszcze nie uzyskały zgody na kształcenie w roku 2024/2025. Są to:
Uniwersytet Kaliski im. Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego
Poznańska Akademia Medyczna Nauk Stosowanych im. Księcia Mieszka I
Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach
Politechnika Wrocławska
Akademia Nauk Stosowanych w Nowym Sączu
Społeczna Akademia Nauk z siedzibą w Łodzi
Akademia WSB
Akademia Nauk Stosowanych w Nowym Targu
filia uczelni już wcześniej działającej (Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach (filia w Bielsku-Białej)
Podmioty te obecnie podlegają doraźnej ocenie PKA.
Przypominamy: Progi punktowe na medycynę: na ile trzeba zdać maturę, by się dostać?
Poza tym od roku akademickiego 2024/2025 możliwe jest uruchomienie limitu przyjęć na studia na kierunkach lekarskim na dwóch uczelniach (Akademia Tarnowska oraz Politechnika Bydgoska), jednak one również są teraz oceniane przez PKA. Na razie więc, jak podał wiceminister, limit przyjęć na studia na kierunku lekarskim i lekarsko-dentystycznym przewidziany jest na poziomie 11 tys. 124 miejsc, czyli bardzo podobnym jak w kończącym się roku akademickim – 11 tys. 142.
Kontrola PKA miała zakończyć się 15 czerwca, jednak proces ten się przedłuża. Wiceminister pytany był przez posłów, czy po jej zakończeniu możliwa jest korekta rozporządzenia limitowego.
- Jeśli będzie pozytywna opinia PKA, to nie widzę podstaw, by tych kierunków nie uruchamiać. Wówczas limity ulegną zwiększeniu. Najprawdopodobniej to się odbędzie – poinformował Marek Kos.
Zapewnił, że pieniądze na ten cel są zabezpieczone. Jak dodał, w grę wchodzą 682 miejsca, jeśli wszystkie oceniane uczelnie uzyskałyby opinię pozytywną.
Do uczelni, które prowadziły kierunki lekarskie od roku ubiegłego, mogą dojść dwie nowe, wspomniane już uczelnie, obie wnioskowały o limit na poziomie 60 miejsc.
Poseł Patryk Wicher z PiS wyraził obawę, że nieuwzględnienie ocenianych obecnie uczelni w projektowanym rozporządzeniu postawi je w niekorzystnej sytuacji – jeśli jednak przyznano by im limity. Kandydaci bowiem wybiorą te uczelnie, które prowadzą już rekrutację. Jego zdaniem warto rozważyć przyznanie tym placówkom limitów warunkowych – by mogły prowadzić nabór, uprzedzając potencjalnych studentów, że są w procesie oceny.
– Myślę, że rozporządzanie będzie opublikowane do końca czerwca i do tego czasu będziemy mieli już wiedzę o wynikach kontroli – odpowiedział Marek Kos. Zwrócił przy tym uwagę, że rekrutacja nie zamyka się 15 czerwca, tak naprawdę trwa przez całe wakacje, drugi etap jest we wrześniu. – Studenci mają na to czas i liczę, że bez uszczerbku dla nich się to odbędzie – dodał.
Przypomnijmy, jeszcze kilka tygodni temu wiceminister Kos przyznał, że MZ ma kłopot, co zrobić z wnioskami o przyznanie limitów od tych szkół wyższych, które nadal są w procesie oceny. Wprawdzie minister nauki Dariusz Wieczorek deklarował, że kontrole w tych placówkach zakończą się przed uruchomieniem rekrutacji na kolejny rok akademicki, jednak procedury się przeciągają, a część szkół uruchomiła już nabory.
Czy jednak potrzebujemy tych wszystkich kierunków lekarskich? Co do tego zdania są podzielone. Poseł Wicher przekonywał, że skoro uczelnie je uruchamiają, to widać jest na nie zapotrzebowanie i nie należy w to ingerować. Innego zdania jest samorząd lekarski. Klaudiusz Komor, wiceprezes NRL, zwrócił uwagę, że zwiększamy liczbę miejsc dla przyszłych lekarzy bez zadbania o to, by mieli się oni gdzie kształcić dalej, czyli być zabezpieczenia odpowiedniej liczby miejsc stażowych i specjalizacyjnych. Poza tym nie bierze się pod uwagę, że odbywa się to kosztem innych zawodów medycznych, bo skoro tak łatwo dostać się na studia lekarskie, mniej jest chętnych do studiowania np. pielęgniarstwa czy diagnostyki laboratoryjnej.
Krzysztof Zdobylak, ekspert ds. transformacji w ochronie zdrowia Naczelnej Izby Lekarskiej, zaprezentował wyniki analizy samorządu dotyczącej zapotrzebowania na lekarzy. Wskazał, że obecnie mamy pewien niedobór kadrowy, niespełna 30 tys. Jak jednak poinformował, do zamknięcia tej luki wystarczy, że ukończą studia ci, którzy już je zaczęli.
Biorąc pod uwagę, że pełna ścieżka kształcenia lekarza trwa 12 lat, można wyciągnąć wniosek, że w przyszłości obecne limity spowodują nadpodaż lekarzy. Krzysztof Zdobylak przekonywał, że – zważywszy na koszt studiów lekarskich – doprowadzi to do wydania niemal miliarda złotych rocznie na kształcenie lekarzy, którzy nie znajdą zatrudnienia w Polsce.
Przypominamy: Co dziesiąty lekarz chce emigrować. Ale dopiero po specjalizacji
Jak z tego wybrnąć? NIL proponuje dwa scenariusze. Albo utrzymanie obecnych limitów przez trzy lata i potem skokowe zmniejszenie ich niemal o połowę, albo łagodniejszy dla uczelni scenariusz, czyli stopniowe zmniejszanie limitów do tego poziomu przez następnych sześć lat
- Musimy zacząć urealniać limity, żeby nie wydawać pieniędzy na kształcenie lekarzy dla innych krajów – przekonywał ekspert NIL.
Nie do końca zgodzili się z nim posłowie. Fryderyk Kapinos z PiS zwracał uwagę, że lekarze już nie chcą tak dużo pracować jak kiedyś, zmienia się sposób ich pracy, co może się przełożyć na to, ilu ich będziemy w przyszłości potrzebować.
Krzysztof Bojarski z KO opowiedział się za utworzeniem przez MZ centralnego rejestru kadr, który pozwoli planować politykę kadrową i kształcenia na wiele lat do przodu. Poseł Wicher powątpiewał w rzetelność analiz samorządu, wskazując na korporacyjny interes. Przekonywał też, że obecnie ważniejszą kwestią niż kierunki lekarskie jest niedobór specjalistów i nad tym powinna się pochylić izba lekarska: jak przeciwdziałać takim zjawiskom jak koncentracja specjalistów w miastach czy wybieranie specjalizacji gdzie są pieniądze, a nie ma dużej odpowiedzialności.
Polecamy także:
Kredyty na studia medyczne: zainteresowanie jest coraz większe
Zastępczyni redaktor naczelnej; specjalizuje się w tematach związanych z prawem medycznym i procesem legislacyjnym, szczególnie zainteresowana psychiatrią. Wcześniej dziennikarka i redaktorka w Dzienniku Gazecie Prawnej oraz Polskiej Agencji Prasowej. Kontakt: agata.szczepanska@cowzdrowiu.pl
//