Autor : Anna Rokicińska
2021-12-14 09:42
Mają kontakt z pacjentami zakażonymi koronawirusem, ale z dodatków covidowych niektórzy widzą tylko grosze albo nie widzą ich w ogóle. Dlaczego? Bo obecnie dodatek jest liczony za czas spędzony z pacjentem. Mowa o technikach medycznych elektroradiologii. Jak u nich wygląda IV fala? O tym mówi nam Cezary Staroń, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektroradiologii.
Technicy medyczni elektroradiologii nie są jedynym zawodem medycznym, który narzeka na sposób wypłacania dodatków covidowych. Podobne problemy mają diagności laboratoryjni. Dodatków nie otrzymuje też personel pomocniczy w ochronie zdrowia.
Komu obecnie przysługuje dodatek covidowy?
Dodatek wynosi 100 proc. wynagrodzenia, bez względu na to czy jest to umowa o pracę czy umowa cywilnoprawna. Dodatek jest naliczany za każdą godzinę pracy osoby, która spełnia łącznie poniższe kryteria:
wykonuje zawód medyczny
uczestniczy w udzielaniu świadczeń zdrowotnych i ma bezpośredni kontakt z pacjentami z podejrzeniem lub z zakażeniem wirusem SARS-CoV-2
pracuje na oddziałach, w których placówka medyczna zapewnia łóżka dla zakażonych pacjentów lub pacjentów z podejrzeniem zakażenia (chodzi o tzw. II poziom zabezpieczenia covidowego).
Jak wygląda sprawa dodatków w grupie techników elektroradiologii?
Według Staronia, większość elektroradiologów jest pozbawiona dodatków covidowych. Jeśli ktoś je otrzymuje, to tylko w szpitalach, które stanowią II poziom zabezpieczenia covidowego i to w bardzo okrojonej formie. Dlaczego? Liczą się minuty, już nawet nie godziny. - Z tych dodatków zostały tylko takie śmieszne pieniądze. Wszystko jest rozpisane na godziny albo wręcz na minuty spędzone przy pacjencie. Nikt nie wykonuje przyłóżkowego zdjęcia RTG godzinami. To trwa zwykle kilkanaście minut. Ale trzeba się do takiego zdjęcia ubrać w kombinezon. Przejechać z aparatem i potem rozebrać tak, żeby nie przenieść patogenów. To zajmuje więcej czasu niż trwa całe badanie - tłumaczy nam Staroń.
- W zeszytach zapisuje się, że elaktroradiolodzy są w kontakcie z pacjentem z koronawirusem tylko kilkanaście minut, choć de facto cały proces trwa blisko godzinę - mówi nam Staroń. - Jeżeli technik ma do wykonania tylko jedno zdjęcie RTG wpisać może sobie tylko tyle czasu, ile ma wpisane w swojej procedurze roboczej.
Po drugie dodatki dostają tylko osoby pracujące na II poziomie zabezpieczenia, a chorzy są wszędzie. - Są pacjenci, którzy się nie przyrzynają, są tacy, którzy powinni mieć wykonany test przed badaniem, ale na zdjęcie przychodzą przed wykonaniem testu, by nie tracić czasu - stwierdza szef OZZTME. - Teraz mamy szpitale, gdzie jest np. jeden oddział zakażonych i ci ludzie tam pracujący dodatków nie otrzymują - dodaje.
W jego ocenie dodatek covidowy miał służyć czemuś innemu. - To miała być zachęta, żeby ludzie chcieli pracować z zakażonym pacjentem. Kompletnie nie spełnia swojej funkcji - stwierdza Staroń.
Przyznaje, że bez testu, po wykonaniu RTG może rozpoznać czy pacjent ma COVID-19 czy nie. - Są tacy, którzy jeszcze nie wiedzą, ale ja już widzę na zdjęciu klatki piersiowej te zmiany, choć nie jestem lekarzem. Pracuję jednak tak długo, że trudno to pomylić z czymś innym. To są bardzo charakterystyczne zmiany w płucach. Życzę pacjentom dużo zdrowia i na święta także. Tyle mogę zrobić – powiedział.
Polecamy także:
Co gra, a co nie gra w nowelizacji ustawy refundacyjnej?
Szpitale łamią prawo przy zakupie leków? Opinia prawników i IGFP
Czy nowe rozporządzenie o obostrzeniach będzie zgodne z prawem?