Autor : Anna Rokicińska
2021-12-16 15:17
Komu przysługują, a komu nie, czy przepisy je regulujące są precyzyjne i jak je interpretować? M.in. takimi pytaniami w sprawie wypłaty dodatków covidowych zasypywany dziś był podczas posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia wiceminister zdrowia, Piotr Bromber. Jak przekazał, do tej pory w ramach wypłaty tego świadczenia na rzecz medyków wypłacono 8,3 mld zł, a 226 mln na rzecz personelu pomocniczego.
Z inicjatywy Lewicy i Koalicji Obywatelskiej posłowie z sejmowej Komisji Zdrowia dyskutowali dziś o wypłacie dodatków covidowych. Przypomnijmy, że obecnie wypłacane są one na podstawie zmienionego 4 listopada 2021 r. polecenia ministra zdrowia (Dodatki covidowe będą inaczej rozliczane. Jak?).
Czy nowe polecenie uzdrowiło galimatias interpretacyjny?
Posłowie z opozycji i strona społeczna uważają, że niespecjalnie. Posłanka Lewicy Marcelina Zawisza zauważyła, że dodatki covidowe omijają diagnostów laboratoryjnych. - Dlatego wciąż się spotykamy, bo wciąż są problemy - powiedziała. Tym problemem jest m.in. uznaniowość dyrektorów placówek. Jedni te dodatki wypłacają osobom, którym praktycznie się nie należą, inni sami decydują o wysokości dodatku. - Nie ma tak naprawdę ścieżki odwoławczej - wskazała i dodała, że osoby pokrzywdzone decyzją dyrektora nie mogą się od takiej decyzji odwoływać. Podawała przy tym przykład Krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego.
Poseł KO Grzegorz Napieralski upominał się o pracowników niemedycznych systemu ochrony zdrowia. - Mają oni poczucie, że zostają pomijani albo nie dostrzegani przez system stwierdził. Zaznaczył, że są oni tak samo narażeni na zakażenie, jak pracownicy medyczni. - Jak tym ludziom można pomóc? - pytał.
Co w sprawie wypłaty dodatków covidowych mówi MZ?
Ministerstwo głównie epatowało liczbami i wielkością sumy, którą już wypłacono. Bromber przypominał, komu obecnie przysługują dodatki. - Świadczenie dodatkowe przysługuje osobie, która wykonuje zawód medyczny i uczestniczy w udzieleniu świadczeń - powiedział. Dodał, że chodzi o szpitale II poziomu zabezpieczenia covidowego. Dodatek rozliczany jest w systemie godzinowym i przysługuje za każdą godzinę pracy z zakażonym pacjentem. Jego maksymalna wysokość nie może przekroczyć 15 tys. zł. Mówił, że jednorazowe dodatki covidowe w wysokości 5 tys. zł otrzymuje wciąż personel pomocniczy w systemie ochrony zdrowia. Tu poinformował o wypłacie w dwóch transzach. Pierwsza obejmowała okres od 1 listopada 2020 r. do 31 maja 2021 r. Wypłata drugiej transzy właśnie trwa. Pieniądze na wypłatę dodatków pochodzą z funduszu przeciwdziałania COVID-19. Wskazał liczby: W sumie dla medyków w ramach dodatków wypłacono 8,3 mld zł. Skierowano je do 700 placówek, a otrzymało je 105 tys. osób z czego 26 tys., to lekarze, 50 tys. to pielęgniarki, a 18 tys. to ratownicy medyczni. Pozostałe zawody medyczne to 10 tys. osób. Jeśli chodzi o jednorazowe dodatki dla personelu pomocniczego tu padła kwota 226 mln zł, które trafiły 698 podmiotów i otrzymało je 36968 osób.
O co w sprawie dodatków pytali posłowie?
Elżbieta Gelert z KO zaznaczyła, że nie chodzi o skalę tych wypłat. - Chodzi o poczucie sprawiedliwości wobec osób, które pracują w ochronie zdrowia - stwierdziła. Przyznała, że polecenie było i jest nieprecyzyjne, choć dodała, że obecne jest bardziej sprecyzowane od poprzednich. - Ale czy jest sprawiedliwość? Tego bym nie powiedziała - oceniła. Powiedziała, że są szpitale specjalistyczne, które nie są szpitalami II poziomu, a nie ma tam oddziałów, gdzie nie leżeliby chorzy na COVID-19. - Dyrektor nie ma możliwości wypłaty dodatków - przekazała. Mówiła, że między personelem dochodzi na tym tle do nieporozumień i pracownicy mają pretensje do dyrektorów. - Co mają zrobić szpitale kliniczne? - pytała. - Najprościej to się napuszcza jednych na drugich - dodała.
Posłanka KO Krystyna Skowrońska podawała przykład szpitali na Podkarpaciu, gdzie 6 wypłaciło dodatki, a szpital w Mielcu nie. - Nie może być tak, że przepisy są nieprecyzyjne - powiedziała i poprosiła o ich interpretację także na piśmie.
Daria Gosek-Popiołek z Lewicy mówiła o sytuacji w Krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim. - Pojawiają się zarzuty, że ten dodatek covidowy służy do dyscyplinowania przedstawicielek związków zawodowych - mówiła. Według niej jedna z pielęgniarek za pracę przez miesiąc z chorymi na COVID-19 otrzymała 40 zł dodatku.
Natomiast Jan Szopiński zwracał uwagę, że panuje galimatias prawny. - Mamy rozporządzenia, wytyczne, z trzeciej strony komunikaty, a z czwartej polecenia. To już do końca dyrektor nie wie, który z tych dokumentów ma przestrzegać - powiedział. Pytał, czy resort zamierza doprecyzować przepisy.
Co o dodatkach mówili medycy?
Ewa Wronikowska z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych relacjonowała sytuację personelu w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Mówiła, że dyrektor tej placówki nie traktuje poleceń ministra jako źródła prawa. - I jego polecenie nie wiąże. Ma własną zasadę sprawiedliwości społecznej - powiedziała i dodała, że niektóry nie otrzymali dodatków, inni tylko 300 zł. Zorganizowano więc wideokonferencję z oddziałem NFZ. To jednak też nie pomogło. - Dyrektor wskazał że wideokonferencja także go nie wiąże - powiedziała. Wysłano też zapytanie do Państwowej Inspekcji Pracy, a ta kazała w tej sprawie zgłosić się do Funduszu, a NFZ przekazał, że nie jest władny dokonać kontroli. - Obawiamy się, że teraz będzie podobny problem - stwierdziła.
Szymon Walter de Walthoffen z Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych mówił, że jest pewien problem, jeżeli chodzi o definicję w tym poleceniu. - Dyrektorzy mają problem ze zrozumieniem, co to jest bezpośredni kontakt z pacjentem, co to jest kontakt pośredni - mówił. Zaznaczył, że kontakt z próbkami to kontakt z patogenem, a teraz bywa tak, że dodatki otrzymują osoby, które wykonują testy w kierunku Sars-CoV-2, natomiast jeśli inny diagnosta otrzyma próbkę od zakażonego pacjenta, ale badanie jest oznaczone w innym kierunku, to pieniędzy już nie otrzyma.
Krystyna Ptok przewodnicząca OZZPiP zwróciła uwagę na to, że wydano duże pieniądze, ale nieefektywnie. - 8 mld zł to ogromne pieniądze. Zostały wydane w taki sposób, że ludzie są niezadowoleni - stwierdziła. Mówiła też, że zdarzają się przypadki, gdy medycy chodzą do 4 miejsc pracy i otrzymują 4 razy po 15 tys. dodatku. - Czy jest możliwe zmodyfikowanie kolejnego polecenia? - dopytywała. Przypomniała, że OPZZ złożył wniosek, aby Zespół Trójstronny zajął się dodatkami dla pracowników niemedycznych.
Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych podnosiła, że jest sporo wyłączeń w tym poleceniu i dodatków nie otrzymują np. pracownicy psychiatrii, osoby pracujące w hospicjach i opiece długoterminowej, w stacjach dializ czy pielęgniarki epidemiologiczne.
Krystian Krasowski, szef Ogólnopolskiego Międzyzakładowego Związku Zawodowego Personelu Pomocniczego w Ochronie Zdrowia doprecyzował, że ci pracownicy otrzymali dodatek w wysokości 5 tys. zł, ale brutto. - W wielu miejscach dostawały osoby nieuprawnione, które nie spełniały żadnego z warunków w poleceniu - mówił. Niektórym brakowało tylko 1 godziny pracy, by otrzymać dodatek. Mówił o szpitalu w Płocku. - Widzimy, jak bardzo jest to krzywdzące w stosunku do pracowników niemedycznych - ocenił Krasowski. Wskazywał, że część osób pracująca jako pracownicy gospodarczy de facto wykonują obowiązki salowych czy sanitariuszy, a dodatków nie otrzymali. Pytał, ile było interwencji ze strony pracowników w NFZ i czy Fundusz zleci jakieś kontrole. - Chociażby wyrywkowo, aby sprawdzić, jak te pieniądze były wydatkowane. To są pieniądze publiczne - przypomniał.
Dobrawa Biadun z Krajowej Izby Fizjoterapeutów mówiła o tym, że fizjoterapeuci to specyficzny zawód. Czasami pracują na oddziałach covidowych, a czasami na innych. Nie są przypisani do konkretnego oddziału. Stąd też problemy z naliczaniem dodatków. - Bardzo prosimy, aby te wytyczne były precyzyjne - zaapelowała.
Była rozmowa, ale czy będą zmiany w dodatkach?
Na to się na razie nie zanosi - Komisja Zdrowia jest dobra do dyskusji, ale decyzje nie są tu podejmowane - powiedział szef Komisji Tomasz Latos.
- To polecenie ewoluuje - mówił ogólnie Bromber o poleceniu, na podstawie którego następuje wypłata tych świadczeń. Zapewniał, że resort odpowiada na każdą prośbę o interpretację przepisów. Stwierdził, że pracownicy niemedyczni mogą się domagać dodatków. - Pan może mieć prawo mówić, że to jest niewystarczająca oferta, a my mówimy, że jest taka propozycja - powiedział wiceminister. Mówił, że w szpitalach specjalistycznych są inne wyceny świadczeń i to z tych instrumentów mogą korzystać dyrektorzy. Poinformował, że dodatki nie muszą być wyliczane co do minuty. Jeśli rozpocznie się kolejna godzina pracy, to jest ona zaliczana w całości.
Gelert odpowiedziała Bromberowi, że pobyt pacjenta w szpitalu specjalistycznym jest wyceniony na 450 zł za cały pobyt. - Jak dyrektor ma te pieniądze rozdzielić, bo za chwilę mu zabraknie na środki ochrony osobistej? - spytała.
Polecamy także:
Kolejny problem z wycenami. Czy publiczna fizjoterapia upadnie?
Powstała pierwsza polska edycja wytycznych NCCN dotycząca nowotworów.
Mamy pierwsze zakażenie wariantem Omikron w Polsce
Sejm: minister zdrowia jest tak samo przydatny, jak paszport covidowy