Autor : Marta Markiewicz
2020-12-09 12:13
Anonimowy prywatny właściciel profilu Szpitala Narodowego na Twitterze, potem nieujawniona z nazwy organizacja, która zgłosiła się na ochotnika i dostała dużo wolnej ręki przejmując zadanie komunikowania się w imieniu placówki zarządzanej przez szpital MSWiA. To nowe ustalenia naszej redakcji w sprawie dziwnych postów najsławniejszego szpitala tymczasowego w Polsce. Zapraszamy do lektury!
Tymczasowy Szpital Narodowy od samego początku budzi wiele pytań i wątpliwości – część z nich była efektem sposobu komunikowania się placówki w mediach społecznościowych. Od trzech tygodni redakcja portalu CowZdrowiu.pl starała się ustalić, kto odpowiada za komunikację szpitala tymczasowego. Fakty, przekazane przez Centralny Szpital Kliniczny CSK MSWiA, który odpowiada za zarządzanie „Narodowym” okazują się być zaskakujące.
Gdy w październiku tego roku media obiegła informacja o rozpoczęciu prac nad uruchomieniem szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym, wiele osób miało w pamięci obrazki m.in. z największej madryckiej hali targowej, która w trakcie pierwszej fali pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 wypełniona była po brzegi. Wraz z decyzją o uruchomieniu placówki, w popularnym serwisie społecznościowym Twitter pojawił się profil Szpitala Narodowego, który według oficjalnych informacji miał podlegać Centralnemu Szpitalowi Klinicznemu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie treści zamieszczane zarówno w serwisie społecznościowym, jak i na stronie internetowej placówki.
Pierwszym zdziwieniem była forma, w jakiej placówka rozpoczęła nabór medyków. Na stronie szpitalnarodowy.pl pojawiły się hasła, których użycie bardziej pasowałoby do procesu rekrutacyjnego IV-ligowego zespołu piłkarskiego - władze szpitala szukały bowiem medyków, którzy chcieliby „grać o zdrowie” i dołączyć do „reprezentacji zdrowia”. Już taka forma komunikacji wzbudziła wśród ekspertów mieszane uczucia.
- Metafora sportowa to w tym przypadku gruby błąd komunikacyjny. Sugeruje, że będzie zabawa, z wysiłkiem, ale zabawa. Zgrzyt semantyczny - oceniła Maria Libura, ekspert ds. ochrony zdrowia z Klubu Jagiellońskiego.
- Może w tym samym szablonie powinny się ogłaszać zakłady pogrzebowe - szczególnie przed Świętem Zmarłych? Co na to Bytom Pogrzeby? Chyba rząd Was przebił w poczuciu humoru! - wtórował Krzysztof Łanda, ekspert ds. HTA, były wiceminister zdrowia.
Wydawało się, że pierwsze kroki związane z komunikacją szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym były mocno chybione i przypadkowe, jak się jednak okazało, kolejne nie były lepsze.
Pierwsze posty Szpitala Narodowego w mediach społecznościowych pojawiły się pod koniec października. Informacje przekazywane za pośrednictwem Twittera koncentrowały się na entuzjastycznym prezentowaniu kolejnych etapów powstawania placówki – od pojawienia się wyposażenia z Agencji Rezerw Materiałowych, przez informacje o postępie prac, po relacje z kolejnych wizyt oficjalnych gości - w tym prezydenta Andrzeja Dudy, który, jak się później okazało, dzień po wizycie w Szpitalu Narodowym uzyskał dodatni wynik testu w kierunku SARS-CoV-2.
Czas płynął, w mediach pojawiały się kolejne daty wskazujące na uzyskanie przez placówkę gotowości. Kolejne ekipy telewizyjne odwiedzały Szpital Narodowy. Pojawiła się też informacja o stworzeniu mostu powietrznego dla dronów-cargo, które będą przemieszczały się między szpitalem tymczasowym i jego macierzystą jednostką (most ruszył z opóźnieniem, ale ustalimy, ile dotychczas lotów i w jakim celu się odbyło). 5 listopada do placówki przyjęci zostali pierwsi pacjenci, którzy na Stadion Narodowy trafili z SOR-u CSK MSWiA.
Już pierwsze dni funkcjonowania placówki zweryfikowały wcześniejsze przekazy. Gdy pod innymi szpitalami stały ciągi karetek z pacjentami w ciężkim stanie, a niektórzy umierali po wielogodzinnych kursach między odsyłającymi ich szpitalami, „Narodowy” - jak się okazało - ciężko chorych postanowił nie przyjmować. Takie wybrał kryteria. W dyskusjach decyzji placówki broniła Iwona Sołtys, rzecznik CSK MSWiA, która podkreślała, że pacjenci w szpitalu tymczasowym są w stanie stabilnym, większość z nich korzysta z tlenoterapii i są to osoby z obustronnym zapaleniem płuc.
Większość postów pojawiających się na profilu Szpitala Narodowego początkowo zawierała hasztagi #wspólnieprzeciwwirusowi #stopcovid. Szczególnie ten pierwszy był mocno eksploatowany - wydaje się, że nieco kompulsywnie:
Jednak już 10 listopada placówka przeszła do kontrofensywy. - Biorąc pod uwagę cel powołania do życia tymczasowego Szpitala Narodowego i ciężki czas COVID-19 w Polsce, aż trudno uwierzyć w poziom hejtu i ogrom fakenewsów w kontekście właśnie naszych celów i zadań. Zachęcamy, aby tę energię ukierunkować na #StopCovid Pozdrawiamy! - czytamy w jednym z wpisów. Chwilę później placówka przyznała, że po pięciu dniach od przyjęcia pierwszych pacjentów w szpitalu tymczasowym (który 15 listopada miał dysponować już 500 łóżkami) znajdowało się 25 chorych, a każdego dnia pojawiało się kolejnych pięciu.
Na stronie placówki, po kilku dniach dopytywania przez użytkowników Twittera o konkrety, znalazły się kryteria przyjęcia do szpitala tymczasowego, co wywołało prawdziwą konsternację w środowisku lekarzy.
- Pacjenci spełniający kryteria przyjęcia mogą również dobrze pozostać w domu. Zamiast robić szopkę, trzeba było dla takich pacjentów dostosować hotel. Jednocześnie pomoglibyście branży - wskazał anestezjolog Marcin Zasadowski, który na co dzień walczy na pierwszym froncie pandemii w Hiszpanii. W sieci pojawiły się również pytania o zasadność wyposażenia placówki m.in. w respiratory czy aparaturę do wysokoprzepływowej tlenoterapii – skoro pacjenci w ciężkim stanie nie spełniają kryteriów przyjęcia do szpitala tymczasowego, a ci których stan się pogarszał byli odsyłani do innych placówek.
W czwartek, 12 listopada placówka „pochwaliła się” w serwisie Twitter, że dysponuje kadrą liczącą 300 medyków oraz ma … 26 pacjentów. Zarządzający „Narodowym” wyjaśniali, że wspomagają tradycyjne szpitale, placówka jest wentylem bezpieczeństwa i że Szpital Narodowy w ciągu tygodnia odciążył… dwa oddziały szpitalne (*wywiad z dr. A. Zaczyńskim w GOŚĆ Radia ZET z 16 listopada).
Prawdziwą burzę i falę komentarzy wywołał jednak post Szpitala Narodowego z 17 listopada, kiedy to placówka poinformowała o przyjęciu kolejnego pacjenta, udostępniając przy tym dokumentację fotograficzną; wianuszek lekarzy wokół leżącego na łóżku pacjenta w ubraniu. Wokół pustki, a na filarze tabliczka, by nie robić zdjęć.
Na reakcję środowiska nie trzeba było długo czekać.
- Jeżeli przyjęcie samoobsługującego się pacjenta na Szpital Narodowy to takie święto, że wszyscy się zbiegają, to pozazdrościć. W zwykłych szpitalach pacjenci - ci w lepszym stanie, są pozostawiani w oddziałach sami sobie, bo brakuje personelu do ich obsługi - ironizowało Porozumienie Chirurgów "Skalpel".
- Gratulacje. My przyjęliśmy tysiące chorych a wy 30, i nie robimy z tego święta!- czytamy na profilu Regionu Mazowieckiego OZZL.
- Mamy to! Narodowe Sanatorium przyjęło pacjenta. Musi mieć końskie zdrowie, skoro spełnił ich kryteria. Obstawa przy przekładaniu na łóżko - klasa. W szpitalu powiatowym mam taką na 30 pacjentów z różnymi, ostrymi schorzeniami (urazy, zatrucia, zawały serca, udary mózgu etc.) - wskazał lekarz Bartosz Fiałek.
- Ktokolwiek prowadzi ten profil, pogarsza sprawę. Tylko dziś na SOR w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym jest 18 pacjentów z COVID-19, dla których nie ma miejsca na przepełnionych oddziałach szpitala, a na Narodowym robią sobie sesje z jednym nowym pacjentem. Wśród lekarzy wrze! - wskazał Krzysztof Strzałkowski, burmistrz Woli.
Podobnych komentarzy było więcej. A i nas post o jednym pacjencie zmobilizował - tyle, że do zadania pytań, kto komunikuje się w imieniu „Narodowego”. Rzecznik szpitala Iwona Sołtys (obecne nazwisko - Kania) pojawiła się na chwilę na Twitterze, by poinformować, że post o nowym pacjencie nie jest jej autorstwa. Do dyrekcji CSK MSWiA, biura prasowego MSWiA oraz rzecznik, 18 listopada wystosowaliśmy pytania o osoby odpowiedzialne za zamieszczanie treści na profilu Szpitala Narodowego oraz o kwestie merytorycznego weryfikowania ich przez osoby odpowiedzialne za kwestie lecznictwa. Zapytaliśmy również o to czy dyrekcji CSK MSWiA przedstawiono strategię komunikacyjną (krótko- i długofalową) dla Szpitala Narodowego. Po ponad tygodniu na nasze pytania odpowiedziała Iwona Sołys (Kania), która na co dzień odpowiada za komunikację jednostki macierzystej, czyli CSK MSWiA.
- Jako szpital niestety nie mamy rozbudowanych zasobów i kwestiami komunikacji na co dzień zajmuję się ja i niewielki zespół Działu Obsługi Pacjenta CSK MSWiA - w przypadku Szpitala Narodowego posiłkowaliśmy się zaś wsparciem wolontariuszy. Jeżeli chodzi o konto na Twitterze to zakładam, że pytanie związane jest z niefortunnym wpisem, który pojawił się kilka dni temu i który wywołał wiele emocjonalnych komentarzy. To był szczególny przypadek, ponieważ samo konto zostało założone przez anonimowego internautę, który przekazał nam je w ramach wsparcia. Ponieważ nie mieliśmy zasobów do obsługi Twittera, jedna z partnerskich organizacji zaproponowała nam pomoc w realizacji działań komunikacyjnych na Twitterze, a Szpital nie poniósł w związku z tym żadnych kosztów. Niestety, mimo dobrych chęci okazało się to złym pomysłem, za co dr Zaczyński już przeprosił na łamach mediów - przyznała Iwona Sołtys (Kania).
Według słów rzecznik, wolontariusze prowadzący konto przedstawiali dyrekcji CSK MSWiA założenia komunikacji w kanale Szpitala Narodowego „w zakresie stylu”, jak się jednak okazało efekty nie były takie, jakich oczekiwano. Wskazała również, że w związku z zaistniałą sytuacją placówka zrezygnowała z tej pomocy i finalnie komunikacja na koncie Szpitala Narodowego została zaprzestana.
- Wyciągnęliśmy też wnioski na przyszłość - przede wszystkim przenosimy ciężar komunikacji na podstronę na media.szpitalnarodowy.pl, na której już od dziś zaczynamy publikować więcej, bardziej rozbudowanych treści. Mam nadzieję, że to usprawni komunikację również z dziennikarzami, bo bardzo zależy nam na przekazywaniu rzetelnej wiedzy - podkreśliła pod koniec listopada rzeczniczka Szpitala Narodowego. I dodała - Do pomocy zgłasza się wiele osób, którzy mają dobre chęci i bogate portfolio [pisownia oryginalna], ale nie zawsze wszystko działa tak, jakbyśmy tego chcieli. Niemniej w tych trudnych momentach ogromnie doceniamy wsparcie wszystkich ludzi dobrej woli - wyjaśniała rzecznik.
Ostatnie treści publikowane na profilu Szpitala Narodowego pojawiły się 18 listopada. Czyli w dniu, w którym wysłaliśmy nasze pytania.
Na wskazanej przez Iwonę Sołtys (Kanię) stronie rzeczywiście od 21 listopada zaczęły pojawiać się komunikaty dla mediów. Obok oświadczeń dyrekcji placówki, dementujących pojawiające się w przestrzeni publicznej informacje, w zakładce znalazły się zaktualizowane informacje dotyczące wymogów kwalifikacji pacjentów, a także statystyki przyjęć. Jeden z ostatnich komunikatów prezentujemy poniżej. Przez nieco ponad miesiąc (do 8 grudnia) funkcjonowania placówki było w niej hospitalizowanych 170 chorych na COVID-19.
Co o komunikacji Szpitala Narodowego sądzą eksperci i lekarze? Zapraszamy do lektury opinii przygotowanych przez lek. med. Adriana Szkudlarka Adrian Szkudlarek: Wesołkowatość przyjęcia do Szpitala Narodowego oraz Milenę Kruszewską z Fundacji WHC Komunikacja #WspólniePrzeciwWirusowi - gorzej już się chyba nie dało.