Autor : Jakub Wołosowski
2022-06-30 08:22
Do zadań Rady ds. COVID-19 należy prezentowanie działań w zakresie walki z pandemią, ale także dokonywanie analizy bieżącej sytuacji zdrowotnej. Stąd Rada wydaje różne stanowiska. Jednak te do tej pory w jakiś sposób były powiązane z COVID-19, a najnowsze poświęcono działalności POZ i nie pada w nim nawet ani razu słowo COVID-19. Padają za to stwierdzenia, które mocno dziwią lekarzy rodzinnych.
O najnowszym stanowisku Rady ds. COVID-19 przy Prezesie Radzie Ministrów i jej rekomendacjach dla poprawy działania POZ pisaliśmy TUTAJ. W skrócie - Rada wskazała cztery filary, które jej zdaniem wymagają zmian i zasugerowała, jakie działania należy w nich wprowadzić.
Dokument przedstawiony przez Radę wywołał sporo zamieszania, i to delikatnie ujmując. Lekarze pracujący w POZ są tymi propozycjami zaskoczeni, a nawet zniesmaczeni. Stanowisko Rady ds. COVID-19 może wzbudzać nawet wątpliwości co do znajomości tematu przez osoby, które je przygotowały.
- To są tacy fachowcy, którzy uważają, że w Polsce jest "Podstawowa Opieka Medyczna" i że w Polsce funkcjonują "Rejonowe Oddziały". Już patrząc tylko na nomenklaturę to wygląda, że nie za bardzo mają pojęcie, o czym piszą - zwraca uwagę dr Wojciech Pacholicki, lekarz rodzinny i wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego.
W ocenie doktora Pacholickiego pomysły przedstawione przez Radę ds. COVID-19 są co najmniej dziwne. O ile na finansowanie są różne modele, to kwestia prowadzenia koordynacji z poziomu oddziału szpitalnego jest dla niego niepojęta i nie do zrealizowania. I to w żaden sposób. - Nie wyobrażam sobie, bym miał dziennie konsultować, dajmy na to, nawet tylko 10 pacjentów, z oddziałem wewnętrznym szpitala, co mam z nimi zrobić. Jeszcze tak miałoby zrobić 50 czy 100 lekarzy na danym terenie. Przecież to jest niewykonalne. Do tego trzeba by armii ludzi - komentuje Pacholicki.
Wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego stwierdza w rozmowie z Cowzdrowiu.pl, że tylko koordynacja realizowana z poziomu Podstawowej Opieki Zdrowotnej ma sens. Tak to funkcjonuje w wielu innych krajach i potwierdził to też pilotaż POZ Plus. Doktor Pacholicki stwierdza, że szpital powinien być dedykowany pacjentom z poważnymi schorzeniami, którzy wymagają stacjonarnej opieki czy diagnostyki. - Cała reszta powinna być leczona ambulatoryjnie. Można mówić o konsultowaniu z oddziałem szpitalnym pacjentów, ale tworzenie modelu, że lekarz z oddziału będzie we współpracy z lekarzem rodzinnym planował diagnostykę w POZ to jest… no po prostu życzę powodzenia. Nie wiem, ilu tych lekarzy miałoby tam siedzieć - stwierdził.
Polecamy także:
Od 12 do 61 zł za nowe badania w koszyku POZ plus dodatki motywacyjne
Wśród zaleceń Rady ds. COVID-19 w sprawie poprawy funkcjonalności POZ był „powrót pod jej skrzydła” organizacji i prowadzenia Nocnej i Świątecznej Opieki Lekarskiej. Zauważono, że obecnie w takich sytuacjach (nocą i w święta) trzeba szukać pomocy w obcym dla siebie środowisku i powoduje to też nadmierne obciążenie SOR-ów i Izb Przyjęć.
Zasugerowano, że lepszą diagnozę mógłby postawić lekarz rodzinny, bo „pacjent pozostający pod opieką >swojego< lekarza, który z definicji (lekarz rodzinny) powinien być szczegółowo zaznajomiony ze wszystkimi problemami pacjenta (choćby poprzez dostęp do jego dokumentacji medycznej)".
- To pokazuje, jakie mają pojęcie. Nie wiem, kto miały to robić w POZ. Był model opieki nocnej, który w miarę dobrze funkcjonował. To były odrębne podmioty, które kontraktowały opiekę nocną i świąteczną, ale podmioty ambulatoryjne. W którymś momencie powstał pomysł, żeby na danym ternie był jeden taki podmiot, w efekcie gros tych kontraktów przejęły szpitale, jako najmocniejsze jednostki w powiatach - przypomina historię funkcjonowania opieki nocnej doktor Pacholicki.
Nasz rozmówca przypomina, że Porozumienie Zielonogórskie przestrzegało, że to może źle się skończyć. Wskazuje, że w takiej sytuacji siłą rzeczy pojawi się myślenie pacjentów, że jeśli jest kolejka w nocnej opiece, to pójdę na SOR i zostanę tam przyjęty. - Każdy kolejny krok ten system pogarszał. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłoby powrócenie do tego modelu kontraktowania świadczeń na zewnątrz. Bez limitu regionalnego, ale nie wiązałbym tego ściśle z POZ, bo kadrowo się nie utrzyma. Nie ma takiej możliwości. Większość przychodni to placówki nieduże, mające 1-2 lekarzy i nie mają jak obsadzić całej doby - stwierdza wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego.
Pilne:
Przytoczona argumentacja Rady wskazuje, że lekarz rodzinny miałby lepiej pomóc, bo zna historię pacjenta. Tylko, jeśli na opiece nocnej dyżurowałby inny lekarz jego przychodni, który go nie zna, to nie byłoby żadnej różnicy w porównaniu do obecnego modelu. Przecież lekarz pacjenta z problemem nie będzie zrywany z łóżka w środku nocy.
- Nigdzie na świecie tak to nie działa, nawet w bogatych systemach. To są jakieś centra opieki, różnie to jest robione, często w oparciu o lekarzy podstawowej opieki, ale nie na takiej zasadzie, że każdy lekarz przyjmuje swoich pacjentów. To jest niewykonalne fizycznie i organizacyjne. Przecież, jeśli lekarz pracowałby w nocy, to potem schodzi do domu, nie będzie w ciągu dnia przyjmował pacjentów. Ktoś inny będzie to robił. Na cześć nocnej opieki zdrowotnej zabijemy dzienną opiekę zdrowotną. Można, tylko, po co? - pyta retorycznie Pacholicki.
W kwestii opinii na temat stanowiska Rady ds. Covid-19 wśród lekarzy panuje zgoda. Dr Michał Jacek Sutkowski, prezes Oddziału Warszawskiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce (KLRwP) i rzecznik prasowy, wypowiada się o pomysłach równie krytycznie. - Jest dla nas zaskakujące, że ktoś wpada na takie rzeczy, a dlaczego to robi to gremium, a nie inne… Jest to dla nas, co najmniej szokujące - stwierdza stanowczo.
Dla doktora Sutkowskiego niewiarygodne jest, że w pewnym momencie każde gremium musi wyrazić swoją opinię na temat POZ. - Ciekawy jestem, co by było, gdyby tak Podstawowa Opieka Zdrowotna wyrażała swoje opinie, jakieś reformatorskie próby i publicystyczne jednocześnie, wobec szpitalnictwa czy leczenia w AOS? W sposób taki autorytatywny? - zastanawia się.
Przedstawiciel KLRwP stanowisko Rady określa jako pomysł powrotu do starych ZOZ-ów bez medycyny rodzinnej.
- To jest coś, co można tylko usprawiedliwić chęcią, jak niektórzy to tłumaczą, poprawy relacji między AOS a POZ. Jednak to nie tak powinno wyglądać, że ktoś nakazowo coś narzuca - stwierdza stanowczo dr Sutkowski, który dodaje, że panuje w niektórych środowiskach opinia, jakoby POZ był winien pandemii i tego, że był niedostępny. To jest próba wzięcia pod but POZ, mówiąc obrazowo - dodaje.
Przedstawiciel Kolegium podkreśla, że taka ocena jest niesprawiedliwa i nie ma na nią zgody. Jak najbardziej popiera poprawę stosunków, które są różne, czasem wręcz nieistniejące, ale na partnerskich zasadach. Nie narzucanych w sposób odgórny, do tego w próbie powiązania z przepisami o koordynacji, z którymi nie ma nic wspólnego.
- Uważam, że to jest pewien balon próbny, który ma za zadanie wywołanie pewnego fermentu. Nie wiem, jakie są dokładnie intencje, być może są one dobre, ale to jest jakaś abstrakcyjna rzecz oderwana od rzeczywistości, od realiów pracy w POZ. Chciałbym zwrócić uwagę, że podstawowa opieka zdrowotna, specjalizacja z medycyny rodzinnej, to nie jest tylko złożenie interny i pediatrii. To oczywiście zajmuje najwięcej naszej uwagi i troski, ale mam wrażenie, że niektórzy moi koledzy mają duży kłopot ze zdefiniowaniem, kto to jest specjalista medycyny rodzinnej - mówi Sutkowski wyliczając, że lekarz rodzinny to także mała okulistyka, chirurgia czy ginekologia, czego w tym dokumencie w ogóle nie ma.
W ocenie doktora Sutkowskiego brzmienie tego stanowiska sprowadza rolę POZ do funkcjonowania jako przybudówki do działań szpitala i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. - Na to zgody środowiska nie ma i nie będzie. Jesteśmy autonomiczną częścią opieki zdrowotnej. Medycyna rodzinna jest rozwijana od 30 lat, tyle skończyła 23 czerwca. Oczywiście przez ten czas mieliśmy dwa kroki do przodu, trzy do tyłu, a czasem jeden w bok. To jednak, to wyraźnie krok do tyłu i w bok. Nie idźmy w tym kierunku - podkreśla.
Doktor Pacholicki zauważył w rozmowie z nami, że niektóre pojęcia używane w dokumencie, jak chociażby błąd już w nazwie dokumentu (nie POZ a Podstawowa Opieka Medyczna), wskazują na brak znajomości tematu.
- W tym dokumencie wskazano jeszcze teleporady i telemedycynę. Nikt rozsądny nie prowadzi diagnostyki przez telefon już w tej chwili. O ile w czasie epidemii COVID-19 to miało sens, bo poprawiało bezpieczeństwo personelu i pacjentów, to w tej chwili 99 proc. przychodni wróciło do normalnego działania. Więc Ameryki nie odkrywają. Triaż i kontynuacja leczenia to obecnie większość teleporad - zwraca uwagę dr Pacholicki.
W przypadku uwag dotyczących pediatrii jest kolejny problem. Rejonowe oddziały pediatryczne mają poważne niedobory kadrowe. - O ile internistów w szpitalach trochę jest, to z pediatrią w wielu regionach jest naprawdę słabo. Tym bardziej więc nikt nie byłby w stanie tego robić, co Rada zaleca. O ironio, wspomniane przez niech kierowanie do specjalistów z uzasadnieniem jest od zawsze. Szkoda, że panowie nie wiedzą, jak to działa - mówi zniesmaczony lekarz.
Wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego zauważa, że zamiast kreować jakieś nowe wizje, wystarczyłoby porozmawiać o nich z lekarzami rodzinnymi, którzy POZ znają od lat. Wskazał, że konsultowane z nimi e-recepty oraz e-zwolnienia spisały i spisują się bardzo dobrze.
- Wprawdzie pierwsza wersja e-zwolnienia nie była konsultowana, ale później ZUS poprosił o wskazówki, jak to powinno działać. Obecny wariant e-zwolnienia jest bardzo dobry. To samo było z e-receptą, która wchodziła za ministra Cieszyńskiego, który nie bał się pytać. To był człowiek z otwartą głową. Tam, gdzie pytają, tam to działa. Ta sytuacja, to jakaś katastrofa. Dziwię się, że pod tym stanowiskiem podpisał się prof. Horban. Wygląda ono tak, jakby panowie nie wiedzieli, w jakim kraju żyją i pracują. By zakończyć pozytywnym akcentem, to dodajmy, że jak się zapytają, to powiemy im, jak to zrobić dobrze - podsumowuje dr Pacholicki.
Polecamy także:
NFZ: Wydatki na leczenie. 70-latek czy niemowlę, kto kosztuje więcej?
Podwyżki: związki zawodowe alarmują o nieprawidłowościach
Koniec pewnej epoki. Pracodawcy Medycyny Prywatnej z nowym zarządem