Autor : Agata Szczepańska
2023-10-02 07:16
Niepełnosprawność jako taka nie wyklucza z wykonywania zawodu lekarza. To, że lekarz ma jakiś problem zdrowotny, nie musi mieć przełożenia na jego pracę - przekonuje w rozmowie z CowZdrowiu.pl Oleg Nowak, pełnomocnik Naczelnej Rady Lekarskiej ds. lekarzy z niepełnosprawnościami. Jak podkreśla, jego głównym celem jest walka z proceduralnymi barierami, które utrudniają takim lekarzom proces kształcenia. Choć przyznaje, że dużym wyzwaniem są też bariery mentalne.
Agata Szczepańska, CowZdrowiu.pl: Przestawia się Pan jako pierwszy i na chwilę obecną jedyny absolwent kierunku lekarskiego WUM poruszający się na wózku. Musiał Pan pokonać wiele przeszkód. Trudniej było na studiach czy na specjalizacji? Które bariery były najbardziej problematyczne: architektoniczne, mentalne czy systemowe?
Oleg Nowak, pełnomocnik NRL ds. lekarzy z niepełnosprawnościami: Trudno powiedzieć, odczułem je wszystkie. Wydawało mi się, że jak pojadę do stolicy, do największej uczelni medycznej, to będę mieć mniej problemów, choć oczywiście nie wiem, jak by było gdzieś indziej. Tak naprawdę od samego początku studia były problematyczne, bo uczelnie są niedostosowane, nigdy takiego studenta nie było. Kiedy tuż po rozpoczęciu studiów miałem spotkanie z władzami uczelni, żeby rozjaśnić sytuację, to wcale to nie było tak, że wszyscy byli zadowoleni, że ja w ogóle studiuję, bo dla nich to był po prostu problem. Nie dawano mi do zrozumienia, że osoba na wózku nie powinna być lekarzem, ale odczuwałem, że w opinii niektórych taka osoba jak ja na pewno nie powinna być studentem medycyny.
Ale udało się skończyć studia. Miał Pan jakieś wsparcie?
Trochę byłem zdany na siebie, a tak naprawdę na pomoc moich kolegów z grupy, bo musieli mnie wnosić na zajęcia.
To była oddolna pomoc, czy jakoś usystematyzowana?
Na początku była oddolna, ale potem jedna ze wspierających mnie osób na uczelni, pani profesor Górnicka, która była wtedy prorektorem, wywalczyła pieniądze na zatrudnienie dla mnie asystentów. A skoro i tak to koledzy z grupy mi pomagali, to zaproponowała, żeby to dla nich te środki przeznaczyć. I rzeczywiście tak było, więc w pewnym momencie to była usystematyzowana pomoc.
Po studiach był staż podyplomowy i pojawił się kolejny problem. Szef komisji stażowej też mnie nie widział w roli lekarza – no bo jak robić staż podyplomowy na wózku? Wtedy pomógł mi samorząd, czyli m.in. Łukasz Jankowski, który już wtedy aktywnie działał na rzecz samorządu lekarskiego. Koledzy z Okręgowej Izby Lekarskiej mocno walczyli o to, żebym mógł mieć prawo do wykonywania zawodu i pracować jako lekarz.
Polecamy: Lekarz z niepełnosprawnością? To możliwe, choć niełatwe
Czy ta walka sprowadzała się do przekonywania poszczególnych osób, czy może trzeba było zmienić jakieś regulacje na poziomie samorządu czy uczelni?
Nie, przepisów żadnych nie trzeba było wówczas zmieniać, bo też ten obszar był i nadal jest dosyć nieusystematyzowany. Prawo raczej nie przewiduje problemów zdrowotnych u kandydatów na lekarzy, u lekarzy też nie do końca. Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni, bo teraz właśnie pracuję nad regulacjami dotyczącymi praw przysługujących lekarzom z niepełnosprawnościami. Głównie chodzi o rezydentów, bo to jest największy problem. Jak ktoś już skończy wszystkie swoje ścieżki edukacyjne, to tak naprawdę sam jest sobie panem, staje się poniekąd niezależny. Jednak i na uczelni, i podczas procesu specjalizacji jesteśmy w sztywnych ramach – programów specjalizacji i umów o pracę. A tam, jeśli chodzi o lekarzy z niepełnosprawnościami, niektóre zapisy się wykluczają. Na przykład ja nie mogę dyżurować, kodeks pracy mi nie pozwala, a program specjalizacji tego ode mnie wymaga.
Jak udało się to Panu rozwiązać?
Ja jeszcze nie skończyłem specjalizacji, więc zobaczymy. Dopiero w marcu będę kończył, ale myślę że do tego czasu już uda się wypracować odpowiednie rozwiązania. Jestem przekonany, że dokończę specjalizację, tym bardziej, że teraz kwestia lekarzy z niepełnosprawnościami jest już tematem dosyć szeroko poruszanym i dyskutowanym w środowisku medycznym. Mam też wsparcie konsultanta krajowego, więc liczę na to, że regulacje prawne nie będą mnie ograniczać, skoro najważniejsza osoba w radiologii nie widzi problemu, bym został specjalistą w tej dziedzinie.
Rozumiem, że problem jest w tym, że program specjalizacji wymaga np. odbycia różnych szkoleń. A niektórych z nich nie mogą odbywać osoby z niepełnosprawnością, ze względu na swoje ograniczenia.
Dokładnie tak jest, właśnie z tym chcę walczyć. Jako rezydenci formalnie jesteśmy zobowiązani do wykonywania określonych procedur. Akurat w radiologii – w której się specjalizuję – jestem w stanie wykonać wszystkie, bo tą dziedziną zabiegową też się zajmuję, ale zakładam, że gdybym miał troszkę większe ograniczenia, to wielu z procedur zabiegowych bym nie mógł zrobić. W takim przypadku – choć radiologia zabiegowa jest małą częścią radiologii – niewykonanie tych procedur, stanowiących naprawdę niewielki ułamek programu specjalizacji, mogłoby mi zamknąć drogę do pracy radiologa.
Polecamy: Jesienna rekrutacja na specjalizacje - ile miejsc?
Wróćmy jeszcze na chwilę do kodeksu pracy i rezydentury. Problematyczne w robieniu specjalizacji jest to, że osoby z niepełnosprawnościami zgodnie z prawem pracy mają pewne uprawnienia, które utrudniają im wypracowanie odpowiedniej liczby godzin, wymaganej programem?
Osoba z niepełnosprawnością może korzystać ze skróconego czas pracy, czyli pracować do 7 godzin dziennie (zamiast 7,5 godziny) i ma możliwość niepracowania w godzinach popołudniowych czy nocnych. Poza tym ma dodatkowe 10 dni urlopu rehabilitacyjnego. W zależności od stopnia niepełnosprawności to się trochę różni. Ale – co jest bardzo istotne – są to prawa, a nie obowiązki. Jeśli ktoś uważa, że nie potrzebuje korzystać z tych praw, to nie musi. My pracujemy nad rozwiązaniami, które by pozwoliły pogodzić te uprawnienia z programem specjalizacji. Jesteśmy już po ustaleniach z resortem zdrowia i mamy z jego strony zapewnienie, że te prawa nie wpłyną na wydłużenie specjalizacji. A to jest coś, o co ja się osobiście bardzo martwiłem i o co się martwią się również inni lekarze, którzy z tych praw korzystają.
Czy są takie specjalizacje, które Pana zdaniem musi wykonywać lekarz sprawny? Albo czy są takie niepełnosprawności, które definitywnie wykluczają z wykonywania zawodu lekarza?
Statystycznie każdy człowiek w swoim życiu doświadczy mniejszej lub większej niepełnosprawności. Niepełnosprawność jako taka według mnie nie wyklucza z wykonywania zawodu lekarza, ale oczywiście trzeba zachować jakieś granice zdrowego rozsądku. Nie wyobrażam sobie, żebym był lekarzem medycyny ratunkowej i pracował na SOR, albo że miałbym być chirurgiem ortopedą, gdzie trzeba mieć bardzo dużo siły i przyjmować pozycje, których ja nie byłbym w stanie przyjąć.
U nas jest jeszcze bariera społeczna, przez którą się teraz przebijamy i to naprawdę jest duży obszar naszej pracy. Dążymy do przekonania społeczeństwa, że nie ma nic dziwnego w tym, że lekarz jest niepełnosprawny. Im będzie takich lekarzy więcej, tym pewnie pojawi się więcej rozwiązań ułatwiających im pracę, zarówno prawnych, jak i takich stricte praktycznych.
A czego Panu najbardziej w codziennej pracy brakuje, jeśli chodzi o właśnie takie rozwiązania ułatwiające jej wykonywanie?
Aktualnie nie za wiele, bo ja już jestem na takim etapie, że mogę pracować w miejscach, które są dostosowane do moich potrzeb. Ja zresztą jakichś wielkich udogodnień nie potrzebuję w swojej pracy radiologa, oprócz tego, żeby gabinet był w miarę duży, żebym się mógł w nim swobodnie poruszać. Kolejną istotną dla mnie kwestią jest obecność na parkingu miejsca dla osoby z niepełnosprawnością, bo potrzebuję otworzyć na pełną szerokość drzwi, żeby być w stanie rozłożyć sobie wózek.
Ilu jest w Polsce lekarzy z niepełnosprawnościami - czy Pan ma takie dane? Jakie mają niepełnosprawności? W jakich dziedzinach pracują?
Dopiero je zbieramy. Na podstawie informacji od tych lekarzy, którzy zwracali się do nas o pomoc, czy tych, których znam osobiście, mogę powiedzieć, że reprezentują przeróżne specjalizacje i funkcjonują z różnymi schorzeniami. Jest pediatra, doktor z naszej warszawskiej izby, który też ma problemy z poruszaniem się. On ma głównie problem z tym, że nie może długo stać, więc nie mógłby robić specjalizacji zabiegowej. Jest pani doktor, która robi specjalizację z dermatologii i ma problem zdrowotny, nie chcę mówić jaki, żeby jej nie identyfikować. Są też chirurdzy, np. chirurg z chorobą afektywną dwubiegunową, dla niego nie jest problemem praca jako taka, ale nie może dyżurować, bo praca w nocy bardzo źle wpływa na stan takich ludzi.
I pewnie z tego powodu też miał problemy ze specjalizacją?
Owszem, właśnie dlatego się zgłosił do nas.
Polecamy: Wchodzą w życie ważne zmiany dla rezydentów
Z tego, co Pan mówi, mogłoby wynikać, że lekarzowi z niepełnosprawnością jest łatwiej – o ile można tu użyć takiego sformułowania – kiedy niepełnosprawność pojawia się, gdy już pracuje zawodowo, jest po specjalizacji. Jest wtedy bardziej niezależny.
Nie zgodziłbym się z tym. Jestem zdania, że zdecydowanie bardziej komfortowa sytuacja jest taka jak moja, bo ja od samego początku byłem świadomy moich ograniczeń i mogłem tak wybrać specjalizację, żeby to było jak najmniej istotne. A jeśli jakaś niepełnosprawność pojawia się w trakcie szkolenia, to jest o wiele gorsza sytuacja, bo człowiek staje przed pytaniem, czy ją przerwać, zmienić na inną, czy w ogóle zrezygnować z bycia lekarzem, bo może się to okazać zbyt trudne. Ale wszystkie te przypadki są indywidualne.
Owszem, po specjalizacji jest się panem i okrętem swojego życia, a pracy w zawodzie lekarza jest tak dużo, że naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie, mimo swoich ograniczeń. Największym problemem jest uzyskanie tytułu specjalisty, każdy z nas chce się z tego systemu jak najszybciej uwolnić, żeby móc pracować na swoich własnych warunkach.
Mówi Pan, że ważna jest praca nad świadomością, przełamywane stereotypów. Z czyjej strony te uprzedzenia są największą przeszkodą - pracodawców, pacjentów, czy może samych lekarzy?
Różnie z tym bywa. Zarówno władze administracyjne, czasami też władze szpitali negatywnie podchodzą do lekarzy z niepełnosprawnościami, czasami koledzy z pracy, szefostwo. Myślę, że pacjenci mają z tym najmniejszy problem.
Z czego Pana zadaniem mogą wynikać takie uprzedzenia?
Myślę że ze strachu przed niewiadomą, to jest nieznane dla większości ludzi. Mało kto wie, że spotkał w swoim życiu lekarza z niepełnosprawnością, bo ten lekarz równie dobrze mógł być niepełnosprawny, tylko się do tego nie przyznawał. Bo nawet jeśli ktoś ma jakiś problem zdrowotny, to u nas nadal się to w środowisku ukrywa z obawy przed ostracyzmem.
Czyli Pana zdaniem trzeba mówić o tej niepełnosprawności, nawet jeśli jej nie widać? W zasadzie jest to prywatna sprawa…
Ja uważam że powinno się o tym mówić. Po pierwsze dlatego, żeby uświadamiać innym, że niepełnosprawność nie jest czymś, co nas definiuje jako człowieka, tylko to jest jedna z naszych cech. A po drugie, jeśli coraz więcej osób będzie o tym mówić, to coraz bardziej będzie to dla nas normalne. To, że lekarz ma jakiś problem zdrowotny, nie ma tak naprawdę większego znaczenia i przełożenia na jego pracę.
Co chciałby Pan osiągnąć jako pełnomocnik do spraw lekarzy z niepełnosprawnościami?
Prowadzimy dużo działań, priorytetowe są wspomniane już zmiany ułatwiające szkolenie specjalizacyjne. Ważna jest również indywidualna pomoc tym lekarzom, którzy się do mnie zwracają. Większość z tych porad to są tak naprawdę porady prawne na temat tego, korzystać ze swoich praw i w ogóle jakie uprawnienia mają. Planujemy też, jak już mówiłem, zebrać dane statystyczne, ilu takich lekarzy jest w Polsce.
Czy Pana zdaniem nowoczesne technologie, coraz śmielej wkraczające w obszar ochrony zdrowia to szansa i ułatwienie dla lekarzy z niepełnosprawnościami? Czy przeceniamy znaczenie tych rozwiązań?
Myślę, że to wiele ułatwi. To ułatwia życie każdemu. Weźmy na przykład telemedycynę - u mnie dużo czasu czy energii schodzi na dojazd do pracy. Więc jeśli mógłbym pracować z domu, zresztą częściowo już tak pracuję, to nie tracę czasu na dojazd, nie stresuję się tym, że jedyna koperta, która jest w pobliżu miejsca pracy, będzie zajęta, tylko odpalam komputer, oglądam badania, opisuję je i wykonuję swoją pracę.
Polecamy także:
Problemy opieki ginekologicznej nad kobietami z niepełnosprawnościami
Orzekanie o niepełnosprawności: trzeba i listy, i zmian systemowych
Zastępczyni redaktor naczelnej; specjalizuje się w tematach związanych z prawem medycznym i procesem legislacyjnym, szczególnie zainteresowana psychiatrią. Wcześniej dziennikarka i redaktorka w Dzienniku Gazecie Prawnej oraz Polskiej Agencji Prasowej. Kontakt: agata.szczepanska@cowzdrowiu.pl