Autor : Jakub Wołosowski
2022-06-29 08:31
Prezydent podpisał ustawę zmieniającą sposób ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. I chociaż projekt nie jest bez wad, to przynosi długo wyczekiwane podwyżki. O tym, jakie jeszcze wyzwania ze sobą niesie, rozmawialiśmy z Marią Ochman, przewodniczącą Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia "Solidarności", która w czwartek będzie rozmawiać o nim na posiedzeniu Zespołu Trójstronnego ds. ochrony zdrowia.
Wtorkowym popołudniem prezydent złożył podpis pod ustawą o najniższych wynagrodzeniach. To nie oznacza jednak, że o przepisach powiedziano już wszystko. Od jesieni, kiedy podpisano porozumienie, które było podstawą do nowelizacji ustawy, jest ona obecna jako temat na każdym posiedzeniu Zespołu Trójstronnego ds. ochrony zdrowia. Po jej przyjęciu wciąż pozostaje wiele pytań, na które odpowiedzi nie ma lub są niejasne.
Maria Ochman: Na pewno pojawi się wiele pytań, bo żaden dokument nie jest idealny. Ten budzi szczególnie wiele kontrowersji, rozpala emocje, ze względu na to, że dotyczy pieniędzy. Do tego jeszcze zakładamy, że może pojawić się problem nie do końca fortunnych wykładni przepisów z punktu widzenia pracownika. Dlatego może być potrzebna tzw. interpretacja, która będzie zawierać odpowiedzi na główne pytania ze strony pracodawców i pracowników. Pomoże ona rozwiać wątpliwości, które są naturalne, bo w żadnej ustawie nie da się zapisać wszystkiego, a także uniknąć pewnych pokus interpretacyjnych. To nie jest nowa ustawa, ani zapewne też ostatnia nowelizacja. Myślę jednak, że to będzie znacząca podwyżka, która powinna dać pewien oddech.
Wciąż odnosimy się do kwestii kwalifikacji wymaganych, być może niektóre grupy oczekiwały, że w ustawie znajdą się kwalifikacje posiadane. Niemniej należy jednak pamiętać, że w dialogu zawsze trzeba szukać kompromisu i było to spełnienie postulatu pracodawców.
Warto przypomnieć, że nie było do tej pory takiego systemowego rozwiązania dla pracowników ochrony zdrowia. Objęto tą ustawą około 90 proc. zatrudnionych w systemie. To, o co Solidarność wnioskowała, to objęcie wszystkich pracowników zatrudnionych w ochronie zdrowia. Może do tego celu z czasem dojdziemy. Tak, jak kiedyś mówiono nam, że nie ma takiej możliwości, by jakąkolwiek ustawą objąć pracowników medycznych i niemedycznych, publicznych i niepublicznych. Tymczasem udało się jednak tę ustawę stworzyć. Jednak to, czego mi brakuje, to fakt, że nie ma ze strony rządowej zgody na to, by ustawą objąć wszystkich. Żeby zamiast ustawy o niektórych zawodach medycznych, była ustawa o zatrudnionych w podmiotach działalności leczniczej. Uważam, że to jest nie tylko możliwe, ale z czasem będzie też konieczne. Bo takie rozwiązanie wywołuje poczucie nierówności wśród pracowników i stwarza możliwość manipulacji dla dyrektorów. Chociaż są w niej przepisy, które zostały nieco wzmocnione, o adekwatnym wynagrodzeniu dla pracownika, to jednak wciąż dużo pozostawiono dobrej woli lub jej braku po stronie dyrektorów placówek.
Ostatnio to oczywiście sprawy dotyczące zagrożenia wojennego. Wojna w Ukrainie to także ogromne wyzwanie dla polskiej ochrony zdrowia. Nie tylko dlatego, że przybyło nam osób ubezpieczonych. To są również kwestie związane chociażby z innym system szczepień, problemami zdrowotnymi tych obywateli. Dlatego to jest stały punkt obrad, a w czasie rozmów strona rządowa przekazuje nam informacje związane z sytuacją. Na przykład na temat kosztów związanych z leczeniem pacjentów z Ukrainy. To, co dla pracowników jest bardzo ważne, to także zwiększająca się cały czas liczba osób z Ukrainy i Białorusi zatrudniających się w systemie ochrony zdrowia. To głównie pielęgniarki, ale i lekarze.
Być może będą jeszcze zgłoszone sprawy dotyczące Funduszu Medycznego czy też kwestie dotyczące farmacji. To zawsze po stronie pracodawców jest temat bardzo gorący.
Nie, my jako związek zawodowy nie odbieramy tego w sposób negatywny, wręcz przeciwnie. Każda para rąk jest potrzebna, zwłaszcza teraz, gdy przybyło nam przynajmniej 1,5 mln obywateli, których trzeba leczyć, a którzy często nie znają języka polskiego, więc nie potrafią nawiązać relacji z polskim lekarzem i pielęgniarką. Dobrze jest mieć na oddziale, czy w szpitalu, kogoś, kto porozumie się w języku ukraińskim z pacjentem. Poza tym jest to też duże wzmocnienie, bo jak doskonale wiemy, brakuje nam pracowników. Problem braku jednego pokolenia, kwestie związane z problemami kształcenia, z tymi błędami, które zostały popełnione w przeszłości nie zniknęły, przez co z zastępowalnością jest trudno. Ministerstwo Zdrowia na spotkaniach zawsze przedstawia ile osób złożyło dokumenty, ile pozwoleń na pracę wydano. Jeśli są w tym temacie zatory, to jest tu kwestia korporacji lekarskiej, która swoje pozwolenia wydaje dosyć opieszale.
Tak, to są te same problemy, z którymi spotykali się nasi rodacy emigrujący do Wielkiej Brytanii czy Holandii po otworzeniu rynków pracy. Tam też były wątpliwości, obawy, kwestia chociażby tego, żeby nie było dumpingu płacowego. Czyli, by pracownicy zza granicy nie byli zatrudniani za niższe stawki. Początki są zawsze trudne, ja jednak mam nadzieję, że to zostanie rozwiązane z korzyścią dla polskiej ochrony zdrowia.
Foto: http://www.solidarnosc.org.pl/
MZ o lekach, których może zabraknąć [LISTA]
Pilotaż sieci onkologicznej: zespół MZ dostał więcej czasu. Do kiedy?
Małpia ospa: ruszyły pierwsze dostawy szczepionek do państw UE